Atmie nie da się przypisać upływającego czasu, a więc ograniczyć jej.
Jest ona wszędzie stale obecna i nie ma ani dobrych cech, ani złych.
Jest obecna jako coś najmniejszego wśród rzeczy małych i coś
największego wśród nieskończenie wielkich.
Tak jak ogień ma zdolność spalania, a słońce świecenia, tak atma jest
wszechwiedząca. Nie zna ona smutku, przywiązania, nie doznaje żadnych
odczuć, jakich doświadcza człowiek za pomocą pięciu zmysłów. Jest obecna
we wszystkich żywych istotach. Darzy wszystkie istoty pewną mądrością,
która nazywa się pradżniana.
Atmy nie widać z zewnątrz. Nie jest ani widoczna, ani niewidoczna. Nie
posiada żadnej własnej postaci. Jest wszechprzenikająca. Nie jest to
coś, co może być widzialne albo niewidzialne, co może być doświadczane
lub niedoświadczane. Jest to coś, co nie jest ani przejawione, ani
nieprzejawione. Wykracza ona ponad to wszystko i ponad wszelki opis, a
nawet ponad pojmowanie.
Atma nie może być tym, co da się usłyszeć za pomocą uszu, co możemy
poczuć którymś z naszych narządów zmysłowych. Narządy te mogą posłużyć
jedynie jako ograniczone instrumenty pomagające ją zrozumieć.
Dzięki temu, że potrafimy doświadczać obecności materii za pomocą
narządów zmysłowych, ciało za pomocą zmysłów doświadcza całego
otaczającego je stworzenia. Tak jak lampa, służąc jako instrument
pomocniczy, pozwala znaleźć rzeczy, tak samo wszystkie narządy pomagają
ciału doświadczać otoczenia.
Nie byłoby właściwe opisywać tego ciała, które w ten sposób zależy od
rozmaitych pomocniczych instrumentów, jako atmę. Już rozumiemy, że
umysł, intelekt, ciało, czitta (świadomość) i antahkarana (narządy
postrzegania wewnętrznego) są różne od atmy. Intelektowi przypisuje się
specjalny status, status wyższy, niż mają zmysły.
Oto coś, co można nazwać kawałkiem szkła lub kamienia. Nie ma on
zdolności świecenia. Ponieważ nie ma własnego światła, może świecić
tylko wtedy, gdy jest blisko światła. Promienność jest naturalna dla
atmy. Gdy więc intelekt znajduje się blisko niej, nabywa zdolności
świecenia. W przeciwnym przypadku intelekt nie jaśnieje sam z siebie.
Księżyc sam nie świeci. Promienie słońca padają na księżyc, a on świeci
światłem odbitym. Podobnie, intelekt sam nie jest promienny. Tak jak nóż
posiada ostrość, tak intelekt może nabrać ostrości. Zatem intelekt jest
także instrumentem, a towarzyszy mu ostrość, którą otrzymuje. Tak więc
atmy nie możemy utożsamiać z ciałem lub zmysłami. Jednak ten pojemnik,
ludzkie ciało, może odegrać znaczącą rolę w odkrywaniu i pojmowaniu atmy.
Nad pragnieniami, które biorą się z narządów zmysłowych ciała, możemy
zapanować przez ćwiczenie i dyscyplinowanie umysłu.
Prema swarupy (ucieleśnienia miłości)!
Przede wszystkim powinniśmy postarać się zrozumieć naturę i działanie
umysłu. Wyjaśniałem wam to już wiele razy. Tu są drzwi, w których jest
zamek. Żeby otworzyć drzwi, do zamka wkładamy klucz. Obracając klucz w
prawo, otwieramy zamek. Obrót w lewo powoduje jego zamknięcie. Nasze
serce można porównać do zamka, a umysł do klucza. Wkładając klucz umysłu
do zamka serca i obracając go ku paramatmie, otrzymujemy
nieprzywiązanie. Obracając go ku światu, otrzymujemy przywiązania.
Dlatego powinniśmy próbować wkładać klucz umysłu do zamka serca i
wykorzystując inteligencję kierować ten klucz ku paramatmie.
Nie ma żadnej wątpliwości co do tego, że mimo iż stanowimy nieodłączną
część tego stworzenia, możemy doświadczyć boskości w sercu. Wiemy, że
ważne są owoce drzewa, ale aby otrzymać te owoce, musimy chronić drzewo,
jego liście i gałęzie. Podobnie, atma jest dla nas najważniejsza, ale
musimy chronić ciało i jego narządy zmysłów, które pomagają nam
rozpoznać atmę. Czego szukamy na tym drzewie stworzenia? Szukamy owoców
wyzwolenia, czyli mokszy. Ale na tym drzewie jest wiele gałęzi i liści w
postaci naszych związków i przywiązań. Bardzo liczne są tu liście,
odpowiadające ideom. Nasze myśli i pragnienia są jak kwiaty na tym
drzewie. To samo drzewo nosi również owoce wyzwolenia. Jeśli chcemy
owocu mokszy, możemy go uzyskać tylko wówczas, gdy będziemy ochraniać
także liście i gałęzie. Jednakże to nie wystarczy.
Pielęgnując pragnienie zdobycia owocu widocznego na tym drzewie, musimy
zadbać o niewidoczne korzenie, musimy je podlewać. Te korzenie, które są
niewidoczne, można porównać do naszej wiary i przekonań o atmie. Na
korzeniach wiary w atmę opiera się całe drzewo, ze wszystkimi swoimi
liśćmi i gałęziami. Owoc mokszy będziemy mogli otrzymać tylko wtedy, gdy
będziemy podlewać korzenie i ochraniać drzewo.
Słodka rasa, czyli sok, którą można wydobyć z owocu mokszy, to nasz
charakter. Jeśli nie ma tego soku charakteru i wiary, która jest
korzeniem drzewa, wówczas drzewo takie jest bezużyteczne. Młodzi ludzie!
Jeśli nie ma tej wiary w postaci korzeni, jeśli nie ma charakteru w
postaci soku, wówczas nie ma już drzewa; jest tyle warte, co drewno
opałowe. Przede wszystkim musimy rozwijać wiarę w atmę, wiarę we własną
jaźń. Potem możemy sięgać po owoc wyzwolenia.
Lakszmana, Bharata i Śatrughna uważali tę wiarę za ważną. Wiara w atmę
jest tożsama z wiarą w Ramę i tożsama z wiarą w brahmana.
Ramajana pokazuje, że Lakszmana stale podążał za Ramą, ale także
Śatrughna za Bharatą. Między Bharatą i Śatrughną istniała bliska więź.
Podczas nieobecności Ramy Lakszmana tracił całą radość. To samo można
powiedzieć o Śatrughnie; gdy nie było Bharaty, pogrążał się on w smutku.
Śatrughna, podobnie jak Lakszmana, łatwo dawał się ponosić emocjom. Gdy
zobaczył Mantharę, tak się rozzłościł, że złapał ją za włosy i ciągnąc
za nie przyprowadził do Bharaty. Był gotów ją zabić. Wtedy Bharata
poradził mu, że jeśli chce zdobyć łaskę Ramy, powinien powstrzymywać się
od tak surowego traktowania. Powiedział: "Czy nie mogłem ukarać mojej
matki za jej winę? Ale gdyby Rama dowiedział się, że byliśmy okrutni dla
własnych matek, odprawiłby nas i nie okazał nam łaski".
Powinniśmy zauważyć tutaj, że Bharata i Śatrughna byli gotowi skrzywdzić
swoje matki, ale nie chcieli takim postępowaniem wywołać niezadowolenia Ramy.
Bharata i Śatrughna zawsze słuchali Ramy, gdyż był on ucieleśnieniem
dharmy. Zawsze chcieli zadowalać go i zdobywać jego łaskę. Rama,
Lakszmana, Bharata i Śatrughna byli ucieleśnieniem czterech wielkich
cech: satji, dharmy, śanti i premy (prawdy, prawości, pokoju i miłości).
Człowiek próbuje wielu metod, aby doświadczyć premy. Jeśli naprawdę
chcemy jej doświadczyć, musimy zrozumieć, co znaczy pokój, czyli śanti.
Jeśli chcemy kroczyć ścieżką pokoju, musimy przyjąć ścieżkę dharmy.
Jeśli chcemy kroczyć ścieżką dharmy, musimy przyjąć ścieżkę prawdy. Oto
mały przykład. Załóżmy, że prema jest światłem. Jeśli chcemy doświadczyć
światła, powinniśmy dysponować żarówką. Gdy ją mamy i chcemy, by
świeciła, musimy mieć podłączone do niej przewody. Ale samo podłączenie
przewodów nie sprawi, że żarówka będzie świecić. W przewodach powinniśmy
mieć prąd elektryczny. Ten prąd można porównać do prawdy, przewody - do
dharmy, a żarówkę do śanti, czyli pokoju. Tylko w obecności wszystkich
tych trzech rzeczy możemy otrzymać premę, światło. Możemy posiadać dobrą
nową żarówkę, możemy mieć przewody, ale czy otrzymamy światło? Żarówka
nie zapali się, o ile w przewodach nie będzie prądu.
Tak więc Bharata i Śatrughna podążali za Ramą i Lakszmaną i
demonstrowali ludziom swoje życiowe ideały. Po zniszczeniu rakszasów na
Lance, gdy Rama został królem, a Bharata księciem, królestwo znajdowało
się pod szczęśliwymi rządami. Jednakże przy życiu pozostał jeszcze
potężny syn Rawany imieniem Lawanasura. Ten najstarszy syn Rawany
posiadał łaskę Śiwy. Od niego otrzymał triśulę (trójząb). Korzystając z
mocy swojej triśuli, Lawanasura nękał riszich i innych ludzi.
Gdy riszi nie mogli dłużej znieść okrucieństw, jakich dopuszczał się
Lawanasura, przyszli do Ramy i błagali go o ochronę i zabicie
Lawanasury. Rama wiedział, że przyjdzie taka prośba ze strony riszich.
Spojrzał na Śatrughnę, który chętnie zgodził się pojechać i zniszczyć
wrogów. Śatrughna był bardzo silnym człowiekiem i posiadał wiele innych
zalet. Oddanie i wiara należały do jego najjaśniejszych przymiotów.
Niestety, w Ramajanie cechy Śatrughny nie zostały ludziom uwidocznione w
sposób dostatecznie przekonujący. Jak tylko zorientował się, o co
chodzi, Śatrughna podszedł do Ramy, dotknął jego stóp i powiedział, że z
jego błogosławieństwem może podjąć się zadania zniszczenia wrogów. Rama
dobrze znał siły Śatrughny, dlatego z uśmiechem go pobłogosławił.
Ponadto, wyjaśnił mu, na czym polega tajemnica broni Lawanasury, triśuli.
Powiedział też Śatrughnie, że rakszasa ten przechowuje triśulę w swoim
domu. Co rano Lawanasura chodzi do lasu, by przynieść pożywienie, które
składało się głównie z mięsa. Rama radził, by rakszasę zabić zanim wróci
do domu i zacznie jeść. Śatrughna wyruszył z błogosławieństwami Ramy i z
postanowieniem zastosowania się do jego rad. Na noc zatrzymał się w
aśramie Walmikego. Można uznać za jego szczególne szczęście, że właśnie
wtedy w tym aśramie Sita powiła Lawę i Kuśę.
Śatrughna widział tych dwóch chłopców, ale pomyślał, że tej wiadomości
nie należy przekazywać Ramie. Uznał, że byłoby to niewłaściwe. Opuścił
aśram, ale w myślach miał Sitę i Ramę i z nimi wyruszył, by stawić czoła
rakszasy Lawanasurze. W lesie podjął z nim walkę i zgładził go.
Potem wrócił do Ramy, dotknął jego stóp i wyraził pragnienie spędzenia
reszty swojego życia u jego stóp. Rama nie zgodził się na to.
Powiedział, że powinien zostać królem obszaru, którym wcześniej władał
Lawanasura.
Śatrughna rządził królestwem Lawanasury przez 12 lat. Jego władanie
przynosiło szczęście ludowi, riszim i innym mieszkańcom. Dłużej nie mógł
znieść oddzielenia od Ramy, więc udał się w drogę powrotną do Ajodhji.
Po drodze znów wstąpił do aśramu Walmikego, gdzie spędził jedną noc. W
tym czasie Lawa i Kuśa mieli już po 12 lat. Walmiki nauczył chłopców
przepięknie śpiewać Ramajanę. Śatrughna, słuchając ich śpiewu, zapomniał
o całym świecie. Był bardzo szczęśliwy i z wielką przyjemnością patrzył
na Lawę i Kuśę. Nie mógł uwierzyć, że był Śatrughną. Zachowywał się tak,
jak gdyby nic go z nimi nie łączyło.
Po powrocie do Ajodhji opisał Ramie wielki spokój, jakiego doświadczył w
aśramie Walmikego. Rama, mimo że miał ludzką postać, był wszechwiedzący.
Wiedział wszystko. Ale i on radośnie przeżywał opowieść Śatrughny.
Jednak powiedział Śatrugnie, by teraz jeszcze nie opowiadał w Ajodhji o
tej tajemnicy.
Każdy postępek awatara należy rozpatrywać w kontekście sytuacji, czasu i
zdarzeń w okresie jego życia.
Wszyscy riszi wiedzieli, że Rama jest awatarem, ale aby historia
Ramajany mogła się rozegrać, tej tajemnicy nie wyjawiali innym. Także
Wiśwamitra dobrze wiedział, że Rama jest awatarem, podobnie jak
Bharadwadża i Wasisztha. Gdyby rozpowszechnili tę prawdę, nie zostałby
osiągnięty główny cel, dla którego Rama stał się awatarem. Podobnie,
inni awatarzy także nie mogli ogłaszać światu, że przyszedł awatar i w
jakim celu to zrobił. Jest to maja Boga.
Jaśoda, przybrana matka Kriszny, nawet po wizji całego stworzenia w
otwartych ustach Pana Kriszny, pod wpływem maji zapomniała o tej wizji i
zaczęła myśleć, że jest jego matką, a Kriszna jej synem. Wasisztha,
Wiśwamitra i inni riszi trzymali w tajemnicy fakt, że Rama był awatarem.
Jednak, gdy byli sami razem, śpiewali o chwale Ramy. Gdy siedzieli
razem, opisywali sobie przymioty Pana. Mówili: "Czy możemy Cię
zrozumieć, Panie? Czy możemy wyjaśnić, czym jesteś, Panie? Jesteś
mniejszy niż coś najmniejszego, jesteś większy niż coś największego,
jesteś obecny we wszystkich 84 lakhach (8400000) różnych żywych dżiw
(istot). Jak możemy Cię zrozumieć i innym wyjaśnić, czym jesteś?".
Człowiek jest pogrążony w maji i nie może się z niej wyzwolić. Zapomina
o swoim pochodzeniu i nie rozumie brahmana. Jednak, gdyby tak nie było,
nie byłoby też żadnego powodu, by paramatma przychodziła w postaci
awatara. To, co istnieje jako rzeczywistość, jest tylko jedno, ale to,
co widzimy, jest wielorakie. Ta jedna rzecz jawi się nam tak, jak gdyby
była wielością. To, co jest rzeczywiste, to paramdżjoti (najwyższe
światło). To paramdżjoti jest atmadżjoti (światłem atmy). Oto mała
ilustracja.
Mamy tu zapaloną świeczkę. Zakrywamy ją naczyniem, które ma 10 otworów.
Na to kładziemy jeszcze gruby turecki ręcznik. W tej sytuacji światła w
środku naczynia z zewnątrz w ogóle nie widać. Ale jeśli powoli będziemy
zdejmować ręcznik, którym zakryliśmy naczynie, odkrywając kolejne
otwory, zobaczymy jedno światło po drugim z poszczególnych otworów. Po
całkowitym zdjęciu ręcznika widzimy 10 różnych otworów i 10 różnych
świateł świecy. Chociaż widzimy 10 różnych świateł, gdy rozbijemy
naczynie, zrozumiemy, że wszystkie 10 świateł pochodzą z pojedynczej
świeczki. Najpierw nie widzieliśmy żadnego światła, ale gdy usunęliśmy
pokrycie naczynia, widzieliśmy 10 świateł. Gdy rozbiliśmy naczynie,
zobaczyliśmy znów tylko jedno światło. Tak wygląda nasze życie. W środku
mamy dżiwandżjoti, albo paramdżjoti. Dżiwandżjoti zostało zakryte
ludzkim ciałem posiadającym 10 otworów. Na to nałożyliśmy grubą osłonę w
postaci doczesnych pragnień. Jeśli rozbijemy pragnienia ludzkiego ciała,
wtedy zobaczymy jedno dżjoti (światło), mianowicie atmadżjoti. Nazywa
się je też adwajtadżjoti (światłem niedwoistości). Jest to dżjoti atmy.
Atma jest ucieleśnieniem błogości. Jej istnienia nie da się wykazać
inaczej jak tylko doświadczając ucieleśnienia błogości.
Wielu ludzi próbowało wszystkiego, by dowiedzieć się, czy atma istnieje,
a jeśli istnieje, gdzie można ją znaleźć. Od niepamiętnych czasów
podejmowano próby znalezienia własnej atmy i dowiedzenia się, czym ona
jest i gdzie się znajduje. Jakie mamy dowody, by zaakceptować istnienie
atmy?
Aby rozstrzygnąć o istnieniu atmy, nie możemy oprzeć się nawet na Wedach
jako pramanie (autorytecie). Wedy traktują tylko o ludziach w pewnych
aspektach odnoszących się do świata i wyjaśniają, co powinni robić na
tym świecie, wykonując rozmaite karmy. Jest to główna ich tematyka. Nie
mogą one rozstrzygać o naturze atmy.
Oto mała historia. Według Ramajany Sita, Rama i Lakszmana przyszli do
aśramu Bharadwadży. W tym aśramie zgodnie ze starożytną tradycją
kobiety, riszipatni (małżonki riszich), siedziały z jednej strony, a
mężczyźni, riszi - z drugiej. Inaczej niż dzisiaj, kiedy to ludzie
siadują razem, gdy Sita, Rama i Lakszmana weszli do aśramu, Sita
przeszła na stronę kobiet i tam usiadła, zaś Rama i Lakszmana dołączyli
do riszich. Ponieważ Rama i Lakszmana mieszkali w lesie, nosili ubrania
stosowne do życia w lesie; ich twarze jaśniały podobnie jak riszich.
Zebrani nie potrafili odróżnić Ramy od Lakszmany. Tego problemu nie było
w przypadku Sity, ponieważ była sama. Riszipati łatwo ją rozpoznały i
zaczęły z nią rozmawiać. Wypytywały ją o jej życie w lesie. Mężczyźni
natomiast rozprawiali o Wedach i to na nich skupiała się ich dyskusja.
Kobiety zadawały pytania i szeptały. Podeszły do Sity i spytały: "Czy
twój mąż też przyszedł z tobą?". Sita odparła: "Tak. Ja nie mogłabym
przyjść sama - bez niego nie mogę żyć. Przyszedł ze mną i siedzi wśród
riszich". Drugie pytanie brzmiało: "Który z nich jest twoim mężem. Czy
rozpoznajesz go wśród tak wielu riszich?". Sita była szlachetną i
skromną kobietą. W obecności wszystkich nie mogła wstać, wskazać męża i
powiedzieć, że to on. Zwiesiła tylko głowę i milczała. Ale kobiety na
tym nie poprzestały. Zaczęły zadawać dalsze pytania, takie jak: czy to
ten, który nosi takie a takie ubranie, czy twoim mężem jest ten, który
ma taką szczególną fryzurę? Kobiety wskazywały na wielu mężczyzn, za
każdym razem pytając, czy to ten jest jej mężem. Ale gdy pokazywały
niewłaściwą osobę, Sita zaprzeczała. Tak samo powinno odbywać się
lokalizowanie atmy.
Dzisiaj wielu młodych ludzi może mieć ambicję ożenienia się z kobietą
taką jak Sita. Młodzieniec, który chce mieć żonę taką jak Sita, powinien
starać się stać takim, jak Rama. Jeśli zachowuje się tak, jak Rawana,
nie zasługuje na taką żonę. Jeśli dziewczyna chce mieć męża takiego jak
Rama, powinna starać się być taka jak Sita. Jak mogłaby sobie zasłużyć
na Ramę, gdy jest taka jak Śurpanakha? W każdej rodzinie mąż powinien
być podobny Ramie, a żona - Sicie. Gdy w trudnych chwilach, ale i w
chwilach radości, będą się wzajemnie wspierać, tak jak Rama i Sita,
naprawdę będą szczęśliwi.
*
*    *
Tłum. Kazimierz Borkowski
Red. Izabela Szaniawska
Źródło: www.sssbpt.info/english/sum1977.htm