Od najdawniejszych czasów słodka zasada Kriszny fascynowała zarówno
młodych, jak i starych. Od chwili przybycia Kriszna sprawiał, że ludzie
zachwycali się jego boskimi figlami, czarującą muzyką i niewysłowioną
błogością.
Kriszna i Balarama razem z inni pastuszkami pasali krowy nad brzegami
rzeki Jamuny, oddając się zabawie i figlom. Pewnego dnia chłopcy
opiekujący się bydłem, patrząc na boskie psoty Kriszny, zatracili się w
błogości. W rezultacie zapomnieli o otoczeniu i o swoich krowach. Gdy
odpoczywali po wypasie, nagle poczuli gorący wiatr wiejący ze wszystkich
stron. Zrozumieli, że wokół nich szaleje straszny pożar. Szalejące
płomienie były tak ogromne, że chłopcy nie mogli nawet otworzyć oczu, by
je zobaczyć. Krowy zaczęły pędzić na oślep, nie mogąc znieść żaru. Nikt
nad nimi nie panował. Z każdą chwilą było coraz bardziej gorąco. Wtedy
pastuszkowie poprosili Krisznę, by przybył im na ratunek. "Kriszno,
tylko ty możesz ugasić ten pożar i nas ocalić!". Widząc ich trudną
sytuację, Kriszna zaśmiał się i powiedział: "Pastuszkowie, chodzicie ze
mną, bawicie się ze mną i cieszycie się błogością! To dość dziwne, że
ogarnia was lęk nawet po doświadczeniu mojej boskości. W przeszłości
wielokrotnie widzieliście, jak zabijałem demony nasłane przez Kamsę.
Zatem dlaczego się boicie, gdy jestem z wami?".
Gdy stoi przed wami kalpawriksza (drzewo spełniające życzenia),
to czemu prosicie o błahostki?
Gdy jest z wami kamadhenu (krowa spełniająca życzenia), to czemu chcecie kupić krowę?
Gdy jaśnieje przed wami góra Meru, to czemu pragniecie marnego srebra i złota?
Podobnie, jeśli wszechmogący Pan Kriszna jest w was, z wami i wokół was,
to czemu wpadacie w panikę w obliczu takiej drobnostki?
Kriszna powiedział im, aby zamknęli oczy i przez chwilę skupili się na
nim. Pastuszkowie dokładnie wypełnili jego polecenie. Zamknęli oczy i
zaczęli intonować jego imię. Następnie Kriszna kazał im otworzyć oczy. I
oto szalejący ogień zniknął bez śladu, a wszystkie ich krowy pasły się
tak, jakby nic się nie stało. Radość chłopców nie miała granic. Chcieli
natychmiast wrócić do swoich domów i opowiedzieć o niezwykłym cudzie
Kriszny. Pastuszkowie byli świadkami wielu takich cudów dowodzących
boskości Kriszny.
Ludzie doświadczali działania wielu tajemniczych boskich mocy nie tylko
w Indiach, lecz także w kraju komunistycznym jak Rosja. 10 września 1899
roku w Polsce urodził się Wolfe Messing. Od chwili przyjścia na świat
promieniował boskim blaskiem. Już jako dziecko zachowywał się w
niezwykły sposób. Wykonywał dłońmi jakieś ruchy i śmiał się sam do
siebie. Rodzice byli zdumieni, ponieważ nie mogli zrozumieć jego
dziwnego zachowania. Tak minął pierwszy rok jego życia. Gdy miał dwa
lata, zaczął mówić sam do siebie. Drapał się w głowę, jak ktoś pogrążony
w głębokich rozmyślaniach. Biegał bez celu, śmiał się do siebie i
rozmawiał z niewidzialnymi istotami. Wprawiło to w zakłopotanie jego
rodziców. Zastanawiali się, dlaczego się śmieje i z kim rozmawia. Byli
trochę zaniepokojeni i przestraszeni.
Pewnego dnia przed ich domem stanął wysoki mężczyzna w białej szacie.
Przywołał do siebie Messinga i rzekł: "Rodzice chcą oddać cię do
szpitala psychiatrycznego albo do szkoły dla dzieci upośledzonych.
Nigdzie nie pójdziesz. Jakże ci, których dotknęło szaleństwo fizycznego
świata, mogą zrozumieć twoje 'szaleństwo' o charakterze duchowym? Gdyby
wszyscy zachorowali na tę 'chorobę', cały kraj cieszyłby się dostatkiem.
Nie zgadzaj się na szkołę, w której uczą jedynie świeckich przedmiotów.
Książkowa ani świecka wiedza nie jest dla ciebie. Zdobywaj wiedzę
duchową. Przybyłem tu tylko po to, by ci o tym powiedzieć". Messing
zapytał: "Dziadku, skąd przybyłeś?". W odpowiedzi usłyszał: "Opowiem ci
o tym później. Teraz wracam tam, skąd przyszedłem. Nie zapomnij moich
słów. Nie przyswajaj wiedzy doczesnej. Zgłębiaj jedynie wiedzę duchową.
Teraz jesteś bardzo młody. Dopóki nie osiągniesz pewnego poziomu
dojrzałości, unikaj kontaktu ze wszystkimi. Muszę już wracać". Mówiąc
to, zniknął na oczach Messinga. Messing zastanawiał się: "Skąd on
przyszedł? Dokąd poszedł? Czy ja również wrócę tam, skąd przybyłem?".
Zaczął nad tym rozmyślać. Nie wychodził z domu, ponieważ rodzice mu na
to nie pozwalali.
Był 9 lutego 1909 roku. W tym dniu, niezadowolony z przekazywanej mu
świeckiej wiedzy, Messing ponownie poczuł silne pragnienie zdobycia
wiedzy duchowej. Pamiętał słowa starego człowieka, który jakiś czas temu
pojawił się na progu jego domu. Włożył do kieszeni osiem monet, które
znalazł w domowej szafie i wyruszył w duchową podróż w szeroki świat.
Wędrował tak, nie wiedząc dokąd idzie. Przemierzył cały świat. Nikt nie
pytał go o bilety ani o pieniądze potrzebne do ich zakupu. Włóczył się
tak jakieś 10 lat. Wtedy dotarł do Indii. Wsiadł do pociągu jadącego z
Kadapy do Anantapur. Po drodze pociąg zatrzymał się na chwilę w
Kamalapuram, gdzie w tym czasie chodziłem do szkoły. W klasie siedziałem
w jednej ławce z Rameszem i Sureszem. Ojciec Ramesza był sirasthadarem
(urzędnikiem skarbowym), a ich rodzina była bardzo bogata. Codziennie
spacerowaliśmy w kierunku stacji kolejowej i rozmawialiśmy o sprawach
duchowych. W tamtych czasach przez Kamalapuram przejeżdżały tylko 1-2
pociągi dziennie.
Wszyscy trzej siedzieliśmy na kamiennej ławce na peronie. Właśnie wesoło
rozmawialiśmy, gdy z okna jadącego pociągu dostrzegł nas Wolfe Messing.
Natychmiast otworzył drzwi i wyskoczył z wagonu. Stracił jednak
równowagę i upadł. Ramesz i Suresz przestraszyli się, że połamał sobie
nogi. Powiedziałem im jednak, aby się nie martwili: "Przyjechał tu, by
się ze mną zobaczyć, więc nie mogło mu się stać nic złego". Nie miał ze
sobą żadnego bagażu, nawet najmniejszej torby. Podszedł prosto do mnie i
usiadł w odległości około 3 metrów, płacząc z radości. Ramesz i Suresz
przyglądali się tej scenie. W tamtych czasach chłopcy obawiali się
białych ludzi, ponieważ ci mogli ich porwać i wcielić do wojska. Dlatego
chcieli mnie stamtąd zabrać. Gdy Messing zbliżył się do mnie, Ramesz
pobiegł do domu i poprosił ojca, by natychmiast wsiadł do dżipa i zabrał
mnie sprzed oczu białego człowieka. Ojciec Ramesza bez namysłu wskoczył
do samochodu, przyjechał na stację i mnie zabrał. Zawiózł mnie do
swojego domu, ale Messing poszedł za nami. Przez cały dzień siedział
przed domem Ramesza, czekając, aż wyjdę na zewnątrz. Ilekroć dostrzegł
mnie przez okno, uśmiechał się do mnie, wołał mnie i próbował mi coś
powiedzieć. Lecz nikt nie pozwolił mu się ze mną zobaczyć.
W tym czasie Seszama Radżu (starszy brat Swamiego) pracował jako
nauczyciel. Przez wieśniaka posłano mu wiadomość o tym, co się stało.
Messing czekał przez trzy dni, następnie odszedł i odjechał gdzieś
pociągiem. Ale zanim to zrobił, kawałkiem kredy napisał na drzwiach
następujące słowa: "Mieszkańcy tego domu mają wielkie szczęście. Mogą
gościć boskie dziecko i mu służyć. Nie miałem takiego szczęścia. Mimo to
dziękuję".
W końcu wrócił do swojej ojczystej Rosji. Po 20 latach ponownie
przyjechał do Indii. Tym razem zabrał ze sobą aparat kirlianowski, który
potrafił robić zdjęcia aury człowieka. Ludzie o naturze sattwicznej będą
mieli ciała otoczone jaśniejącą białą aurą. Osoby o skłonnościach
radżasowych będą otoczone aurą czerwoną, a ci o naturze tamasowej - aurą
w kolorze czarnym.
Messing udał się wprost do Kamalapuram i zaczął pytać o miejsce pobytu
Radżu. Lecz ja nie byłem już Radżu, uczniem szkoły średniej. Radżu stał
się Sathya Sai Babą. Ludzie powiedzieli mu, że Sathya Sai Baba może
przebywać w Puttaparthi lub w Bangalore. Dlatego Messing wyjechał z
Kamalapuram i przybył do Bangalore.
Po przyjeździe do Bangalore zobaczył tłumy ludzi. Dowiedział się, że
wszyscy czekają na darszan Sathya Sai Baby. On również postanowił
zaczekać na mój darszan. Gdy przechadzałem się wśród zgromadzonych,
dostrzegł mnie i pomyślał: "Tak, to ten sam człowiek, którego widziałem
wiele lat temu jako dziecko. Otacza go ten sam boski blask". Spotkał
wtedy dyrektora koledżu. W tym czasie funkcję tę pełnił Narendra, wielki
znawca sanskrytu i bardzo dobry nauczyciel. Jego ojciec, Damodar, był
sędzią, a teść, Sunder Rao - szanowanym lekarzem. Poprosił ich, by
wzięli go na darszan Swamiego. Powiedział do nich: "Nie jesteście w
stanie zobaczyć rzeczywistości. Swami jest doprawdy Bogiem. Widzicie
jedynie jego fizyczną postać i ulegacie złudzeniu. Poznacie prawdę, gdy
zobaczycie jego aurę".
Chciał obserwować aurę Swamiego przez przywieziony aparat. W tamtych
czasach udzielałem darszanu wielbicielom po nagarasankirtanie. Kiedy
stałem na balkonie, obdarzając wielbicieli swoim widokiem, Messing
zrobił zdjęcie. Zobaczył, że wszystko wokół zalewa światło. Na zrobionej
przez niego fotografii można było zobaczyć, jak moja twarz promieniuje
wielkim blaskiem. Całe moje ciało otaczało białe światło symbolizujące
czystość. Nic więcej nie było widać. Narendra zabrał fotografię i
poprosił Messinga, by podarował mu swój aparat, ponieważ nie można było
go kupić w Indiach. Messing odparł, że zgadza się na oddanie fotografii,
lecz nie kamery, ponieważ jest mu bardzo potrzebna do pracy. Pragnął
osobiście porozmawiać ze Swamim. Wieczorem zorganizowano spotkanie, na
którym Messing miał wygłosić przemówienie do studentów. Ja również
wziąłem w nim udział. Messing nie patrzył na studentów ani na
nauczycieli; próbował dostrzec, gdzie siedzę i co robię. Kiedy mnie
zauważył, ruszył w moim kierunku, mówiąc: "Mój drogi, mój drogi". Stale
powtarzał: "Jesteś dla mnie wszystkim. Jestem twoim instrumentem". Do
tej pory nikomu o tym nie mówiłem. Został tu przez 10 dni. Nauczyłem go
wszystkiego, co powinien wiedzieć. Powiedziałem mu, że kiedy Bóg
zstępuje na ziemię, postępuje jak istota ludzka. Dajwam manusza
rupena - Bóg przyjmuje postać człowieka. Przyznał, że to samo głoszą
święte pisma jego narodu. Napisał książkę, której egzemplarz dał
Gokakowi. Gokak był znakomitym anglistą, ale nie znał rosyjskiego. Mimo
to zatrzymał ją.
Po kilku dniach Messing wyjechał, nie informując o tym nikogo. Pewnego
dnia Narendra otrzymał list z Rosji. Messing pisał w nim tak: "Jesteś
nauczycielem pracującym dla Boga. Jakie masz szczęście!". Prosił, by
Narendra informował go, co słychać u Swamiego. Kiedyś Narendra wyraził
wątpliwości, a ja je wyjaśniałem. Byliśmy sami w pokoju. Nagle pojawił
się przy nas Messing. Dla Narendry pozostawało tajemnicą, jak się tu
znalazł. Nie miał przy sobie biletu. Pojawił się, otrzymał mój darszan i
zniknął. Nikt więcej tego nie widział. Nikt by tego nie zrozumiał.
Boskość jest bardzo tajemnicza.
Kiedyś Kriszna i Balarama bawili się z pastuszkami na brzegach rzeki
Jamuny. Skakali po drzewach z jednej gałęzi na drugą. Niektórzy z nich
poczuli zmęczenie. Wtedy nad Jamunę przybyli dwaj mędrcy, Wamana i
Bharadwadża. Poprosili chłopców o wskazanie im dogodnego i bezpiecznego
miejsca, w którym wody są płytkie, by mogli się wykąpać. Kriszna i
Balarama zeskoczyli z drzew. Bharadwadża od razu rozpoznał, że Kriszna
jest paramatmą (najwyższą duszą), a Balarama reprezentuje dżiwatmę
(duszę indywidualną). Złożył dłonie na znak czci i poprosił Krisznę, aby
wskazał im miejsce do kąpieli. Kriszna, spełniając jego prośbę, skoczył
do wody. Oświadczył, że ma dla nich wspaniały posiłek. Pastuszkowie
zastanawiali się, jak zapewni mędrcom posiłek, przecież nie zabrał ze
sobą jedzenia. W tamtych czasach nie było pojemników na lunch. Gdy
mędrcy się wykąpali, Kriszna otworzył torbę, która pojawiła się nie
wiadomo skąd. Po otwarciu powietrze wypełnił słodki zapach ryżu
gotowanego na mleku. Kriszna przełożył ryż na talerz i zaprosił ich na
posiłek. Pastuszkowie byli niespokojni jak małpy. Nieustannie pytali
Krisznę: "Skąd wziąłeś jedzenie?". Kriszna uciszał ich mówiąc, że
prowadzenie zbyt wielu rozmów w obecności mędrców jest niewłaściwe.
Mędrcy odmówili sandhję (modlitwę dziękczynną) i zaczęli jeść. Zapytali:
"Kriszno, kto przygotował to jedzenie?". Kriszna odpowiedział: "Moja
matka, Jaśoda". Mędrcy przyznali, że nigdy nie jedli smaczniejszego
posiłku i wyrazili swoją wdzięczność dla niego.
Obserwując te tajemnicze zdarzenia, Brahma był zdumiony potężnymi mocami
Kriszny. Postanowił zrobić mu kawał. Pewnego dnia, gdy pełni radości
pasterze bawili się z Kriszną i Balaramą, Brahma sprawił, że krowy i
cielęta zniknęły z pola widzenia. Za jego sprawą zniknęli także
pasterze. Kriszna wiedział, że to podstęp Brahmy. Dzięki swojej woli
natychmiast stworzył pasterzy, krowy i cielęta. Wrócili oni ze
zwierzętami do swoich domów. Wyglądali tak samo, jak chłopcy ukryci
gdzieś przez Brahmę. Nawet ich rodzice nie zauważyli różnicy. Życie
toczyło się jak dotychczas - każdego dnia pasterze w towarzystwie
Kriszny i Balaramy wiedli krowy i cielęta na pastwisko. Tak minął rok.
Brahma zawstydził się i zaakceptował przegraną. Prosił Krisznę o
przebaczenie i zwrócił mu pasterzy, krowy i cielęta. Gdy to zrobił,
istoty stworzone przez Krisznę natychmiast zniknęły. W ten sposób
Kriszna od najmłodszych lat dokonywał wielu zdumiewających czynów. Na
tej podstawie Bhagawata głosi:
Opowieści o Panu są najwspanialsze i najświętsze we wszystkich trzech światach.
Są jak sierp, który przecina pnącza ziemskiej niewoli.
W tym miejscu chciałbym przytoczyć incydent, który przydarzył się temu
awatarowi. Dotychczas nikomu o tym nie wspominałem. Gdy wybudowano
mandir Prasanthi, jadałem posiłki w swoim pokoju na górze. Ilekroć miało
to miejsce, Griham Ammaji (matka tego fizycznego ciała) stawała przy
mnie i namawiała mnie, abym zjadł więcej. Często mówiła, że się martwi,
ponieważ tracę na wadze. Powiedziałem jej tak: "Dlaczego miałbym jeść
więcej? Czy mam się z kimś bić? Nie chcę być gruby".
Pewnego dnia poproszono mnie na posiłek do prywatnego domu z zamiarem
otrucia mnie. Moja rosnąca popularność i dobrobyt wywoływały zazdrość. W
tamtych czasach smakowały mi wady przyrządzone z ziaren alasandry.
Truciznę ukryto więc w wadach i podano mi do zjedzenia. Zanim tam
poszedłem, poprosiłem Iśwarammę i Subbammę, aby się nie bały, jeśli
wydarzy się coś złego. Po powrocie całe moje ciało było niebieskie, a na
ustach pojawiła się piana. Poleciłem Iśwarammie wykonać kolisty ruch
ręką. Uczyniła to i ku jej kompletnemu zdumieniu na jej dłoni pojawiło
się wibhuti. Zmieszała je z wodą i podała mi. W tej samej chwili
poczułem się normalnie. Iśwaramma dziwiła się: "Swami może stworzyć
wibhuti jednym ruchem ręki. Ale jak to jest, że wibhuti pojawiło się w
mojej dłoni?". W rzeczywistości na chwilę obdarzyłem ją tą mocą.
Gdy mieszkałem w starym mandirze, każdego dnia zabierałem dzieci nad
rzekę Czitrawati. Nie było wtedy studentów, otaczali mnie jedynie
chłopcy ze wsi. Poleciłem im usypać górkę z piasku, z której mogli
wyciągać przedmioty, jakie tylko chcieli - ołówek, długopis, słodycze,
itd. Ponieważ byli mali, prosili mnie o drobnostki.
Pewnego razu, po jednym z takich spotkań nad rzeką Czitrawati,
wracaliśmy do starego mandiru. Kiedy byliśmy już blisko, w stronę
świątyni zaczęły biec Kuppam Suszilamma i jej siostra Kumaramma,
pragnące ofiarować Swamiemu arati, gdy tylko wejdzie w jej progi.
Kumaramma, autorka książki Anjatha Saranam Nasthi, była wówczas
młoda. Dałem znać Subbammie, aby je zatrzymała i osobiście poczyniła
przygotowania do ofiary ognia. Subbamma bez namysłu wykonała moje
polecenie. Tamte dwie panie były gospodyniami i uważały, że tylko one
mają prawo ofiarować arati Swamiemu, a nie Subbamma, która była wdową.
Gdy Subbamma weszła do starego mandiru, zobaczyła ogromnego węża. To
dlatego ją tam wysłałem. Zawsze postępowała rozważnie. Widząc węża,
wykrzyknęła: "Sai Nageśwara, Sai Nageśwara, Sai Nageśwara". W tym
momencie wszyscy dotarliśmy do świątyni. Subbamma nie chciała zabić
węża. Pamiętała słowa Swamiego, że Bóg jest obecny we wszystkich
istotach. Chciała go złapać i gdzieś wypuścić. Schwytany wąż owinął się
wokół jej ręki. Zażartowałem z niej mówiąc: "Subbammo, bawisz się
wężami?" Odpowiedziała: "Swami, wiem, że wysłałeś mnie tu po to, abym
uratowała życie tych dwóch kobiet". Tak oto Subbamma była świadkiem
wielu lil Swamiego. Miała wielkie szczęście i bardzo zasługiwała na
wyróżnienie. Służyła mi od samego początku. Służyła nie tylko mnie, lecz
także wielbicielom, którzy przychodzili na mój darszan, przygotowując
dla nich posiłki. Cała rodzina zwróciła się przeciwko niej, ale ona o to
nie dbała. Pragnęła jedynie Swamiego i nikogo więcej. Natychmiast
wypełniała wszystkie jego polecenia. Miała niezachwianą wiarę.
Pewnego dnia zapytałem ją, czy chciałaby zobaczyć swojego zmarłego męża.
Od czasu do czasu tak sobie z nią żartowałem. Odpowiedziała, że nie ma
takiego pragnienia i nie potrzebuje widzieć się ze swoim zamarłym mężem.
Następnie stwierdziła, że jej mąż umarł, bo nie miał wystarczająco dużo
szczęścia, by służyć Swamiemu. Czuła, że służenie mojej osobie było
źródłem jej radości. Ja jednak nie dawałem za wygraną. Mówiłem, że gdyby
mimo wszystko zapragnęła go zobaczyć, to spełnię jej życzenie. W pobliżu
rosło drzewo chrzanowe. Subbamma zobaczyła swojego męża Narajanę Rao
siedzącego pod nim i palącego papierosa. Widziała tę scenę bardzo
wyraźnie. Była szczęśliwa widząc go ponownie, lecz zbeształa go, mówiąc:
"Nawet po śmierci nie porzuciłeś swoich złych nawyków". Odwróciła się,
jak gdyby nie chciała go już dłużej oglądać. Narajana Rao miał dwie
żony, Subbammę i Kamalammę. Obecnie Kamalamma mieszka w aszramie.
Kazałem jej pójść i spojrzeć na zmarłego małżonka. Ale ona nie chciała
go widzieć. Powiedziała, że mogąc służyć lotosowym stopom Swamiego, nie
ma takich pragnień. Jednak na moje nalegania poszła i zobaczyła go. Jej
zmarły mąż pił w tym czasie gorącą kawę. Subbamma i Kamalamma zobaczyły
swego męża wykazującego te same nawyki, co za życia. Nawet w czasach
awatara Kriszny pokazywał on swoim wielbicielom zdarzenia, które miały
miejsce w przeszłości.
Kiedy Kriszna podnosił górę Gowardhana, wiązało się to z obchodzonym
świętem. Niezamężne pasterki odprawiały Waralakszmi Wratam [składały
śluby wyrzeczenia właściwe dla ich stanu]. Nawet dzisiaj kobiety
wykonują Waralakszmi Wratam.
Radha była wielką wielbicielką Kriszny. Lecz ci, którzy nie wierzyli w
boskość Kriszny, sprawiali jej wiele problemów. Nawet wtedy istnieli
ateiści. Ateiści, teiści, teistyczni ateiści i ateistyczni teiści żyją w
każdej epoce. Ateiści uwięzili Radhę w domu i zamknęli ją od zewnątrz.
(Wykorzystałem ten temat do napisania sztuki teatralnej odgrywanej przez
dzieci). Ci ludzie uważali, że reputacja rodziny Radhy została
nadszarpnięta, ponieważ Radha podążała za Kriszną. Pragnęli ją przed tym
powstrzymać i dlatego zamknęli ją w pokoju. Radha zaczęła płakać i się
modlić. Kriszna usłyszał jej modlitwy, otworzył drzwi i uwolnił ją.
Drażnił się z jej prześladowcami, mówiąc: "To w ten sposób traktujecie
wielbiciela? W porządku, możecie we mnie nie wierzyć. Ale wielkim
grzechem jest krzywdzenie wielbiciela". Kriszna zabrał Radhę ze sobą, a
ona poprosiła go, aby zagrał piosenkę na swoim boskim flecie.
Kriszno, zaśpiewaj pieśń, w której każde słowo będzie napełnione miodem
i mów do mnie, aż poczuję radość w sercu!
Weź esencję Wed, niech popłynie przez twój boski flet
i przemieni się w słodką muzykę. Zaśpiewaj pieśń, o Kriszno...
Słuchając jego melodyjnej muzyki, Radha wydała ostatnie tchnienie. Od
tego dnia Kriszna nigdy nie tknął fletu. Uczynił wiele cudów. Był
doprawdy Bogiem w ludzkiej postaci. Nikt nie mógł zrozumieć ani opisać
jego boskiej natury. Była nieskończona i niezgłębiona. Wypływała z niego
wyłącznie boska miłość.
W dwaparajudze kobiety bardziej doświadczały boskości Kriszny. W
rzeczywistości dzięki swojemu oddaniu ukazały historię Boga. Pewnego
dnia bramini wykonywali w lesie Gajatri Jadżnię. Kriszna polecił
pasterzom przynieść trochę jedzenia z jadżniasali, ponieważ on i jego
brat Balarama byli bardzo głodni. Gdy pasterze poprosili braminów o
jedzenie, ci odesłali ich, mówiąc: "Myślicie, że powinniśmy was karmić
za każdym razem, kiedy się do nas zwracacie? Nie. Poczekajcie do
zakończenia jadżni. Najpierw sami się pożywimy, a dla was przeznaczymy
to, co zostanie". Kiedy powiedziano o tym Krisznie, poradził im udać się
do kobiet przygotowujących jedzenie na tyłach jadżniasali. Zgodnie z
jego radą, pasterze poszli tam i zobaczyli kobiety przygotowujące
bobatlu (pyszną słodką potrawę). Zapytali je: "O matki, nasz Kriszna i
Balarama są głodni, czy możecie ofiarować im trochę jedzenia?". Kobiety
ucieszyły się niezmiernie, że mają okazję usłużyć Krisznie. Od razu
zapakowały dla niego wszystkie dania. Niektóre z nich miały
zastrzeżenia, czy mogą oddać jedzenie Krisznie, należącemu do kasty
pasterzy, zanim ofiarują je swoim mężom braminom. Ale ich wątpliwości
zostały rozwiane, a Kriszna i Balarama pożywili się przygotowanym przez
nie posiłkiem.
Kobiety uważały Krisznę za Boga. Gdy ich mężowie dowiedzieli się o tym,
zbesztali je mówiąc, że to świętokradztwo. Gdy później zasiedli do
medytacji, doznali urzeczywistnienia. Dostrzegli swój własny błąd i
powiedzieli żonom, że postąpiły właściwie. Ponownie wzięli kąpiel i
poprosili żony, by podały im prasadam, żywność pobłogosławioną przez
Krisznę. W związku z tym pragnę podkreślić, że za życia awatara to
kobiety pierwsze rozpoznają jego boskość. To one prowadzą swoich mężów
do boskości. Tylko dzięki oddaniu kobiet mężczyźni przynajmniej w pewnym
stopniu pielęgnują oddanie. Gdyby nie kobiety, mężczyźni nie mieliby
oddania. Mówi się, że dom bez kobiety jest dżunglą. Od niepamiętnych
czasów kobiety są uosobieniem bhakti, a mężczyzn utożsamia się z dżnianą
(mądrością). Kobiety mogą wejść nawet do wewnętrznych komnat pałacu, a
mężczyznom wolno wstąpić tylko do durbar hall (sali pałacowej). Oznacza
to, że mądrość doprowadzi was do Boga, natomiast oddanie powiedzie was
do Jego serca. Dlatego do bhakti przywiązuje się tak wielkie znaczenie.
W rzeczywistości to gopiki przyczyniły się do upowszechnienia na świecie
bhakti tattwy (ścieżki oddania). Harer nama harer nama harer namajwa
kewalam, kalau nastjewa nastjewa nastjewa gathiranjatha - w wieku kali
intonowanie boskiego imienia jest jedyną drogą wiodącą do wyzwolenia.
Kiedyś nawet w wiosce Puttaparthi nikt nie myślał o Bogu, z wyjątkiem
Karanam Subbammy. Griham Ammaji obserwowała wysokich rangą oficerów
przychodzących na mój darszan. Widok człowieka w mundurze wywoływał w
niej lęk. Prosiła Subbammę, żeby zabroniła przychodzić policjantom,
sądząc, że mogą oni przysporzyć kłopotów Swamiemu. Subbamma uspakajała
ją, mówiąc: "Dlaczego mieliby nie przychodzić? Oni również są
wielbicielami Swamiego. Każdy musi do niego przyjść. Nie doszukuj się
różnic. Nikt nie może skrzywdzić Swamiego. Nie martw się o to".
Słuchając słów Subbammy, Iśwaramma tak wyrażała swój gniew: "Ponieważ
Swami mieszka u ciebie, do twojego domu przychodzi wielu policjantów.
Proszę, nie pozwalaj na to".
Pewnego razu z Madrasu przyjechał inspektor generalny policji
Ranganajakulu. Chciał mnie ze sobą zabrać. Iśwaramma była tym zasmucona
i płakała. Uważała, że Madras jest bardzo daleko stąd, w innym kraju.
Dlatego zdecydowanie odwodziła mnie od wyjazdu. Wszystkiemu winna była
jej wielka miłość do Swamiego. Martwiła się, że Swami na zawsze wyjedzie
z Puttaparthi. To dzięki jej modlitwom wybudowano ten mandir.
Kiedyś przyszła do mnie Sakkamma i powiedziała: "Swami, z powodu złych
dróg i braku transportu trudno jest nam dostać się do tej odległej
wioski położonej w głębi kraju. Nie mogą tu dojechać samochody ani wozy
zaprzęgnięte w woły. Aby tu dotrzeć, za każdym razem musimy zostawiać
samochód w Penukondzie. Dlatego proszę cię, przyjedź do Bangalore i
zamieszkaj tam. Wybudujemy ci ogromny pałac". Odpowiedziałem jej, że nie
potrzebuję dużego domu. Wystarczy mi mały pokoik. Lecz Sakkamma mnie nie
słuchała. Iśwaramma powiedziała: "Jeśli młode drzewko ma wyrosnąć na
wielkie drzewo, musi być odpowiednio nawożone i podlewane. Jeśli będzie
przesadzane z miejsca na miejsce, nie urośnie. Dlatego proszę, pozostań
w Puttaparthi, w miejscu swoich narodzin. To z pewnością będzie
korzystne". Wtedy obiecałem jej, że zostanę w Puttaparthi.
Jeśli chodzi o oddanie i poddanie się Bogu, to kobiety przewyższają
mężczyzn. Są powierniczkami wszelkich form widżniany, sudżniany i
pradżniany. Dlatego nigdy nie patrzcie z góry na kobiety. Nie drwijcie
z innych . Módlcie się o pomyślność wszystkich. Loka samasta sukhino
bhawantu - niech wszyscy ludzie na świecie będą szczęśliwi!
Najważniejsza nauka Bhagawadgity głosi, że powinniśmy pracować dla dobra
wszystkich. Ekoham bahusjam - jeden zapragnął stać się wielością. Ta
sama boskość jest obecna we wszystkim. Wszystkie formy są Jego.
Zanim zakończę, chciałbym opowiedzieć o małej lili uczynionej przez
Krisznę w dwaparajudze. Dopóki żył Kamsa, ciągle wysyłał demony, aby
walczyły z Kriszną. Miał dwie żony, córki potężnego króla. Gdy Kamsa
został zabity, jego teść próbował prowadzić wojnę przeciwko Krisznie.
Gopiki martwiły się i pytały Krisznę: "Jak długo jeszcze będziemy
znosiły te ciężkie próby?". Odpowiedział im, żeby nie ulegały panice i
uspokoił je, mówiąc: "Spróbujcie zrozumieć moje moce i możliwości. Dziś
śpicie w Repalle, lecz jutro możecie obudzić się gdzie indziej". Gdy
obudziły się następnego ranka, przebywały w Dwarace. Gdzie leży Repalle,
a gdzie Dwaraka? Dzieli je odległość 1000 mil. W ten sposób Kriszna mógł
zmienić jedną wioskę w drugą. Bóg może zrobić wszystko. Może udać się
wszędzie. Może wszystko zmienić. Nie dopuszczajcie do siebie
wątpliwości. Ten, kto zwątpi w Boga, z pewnością będzie zgubiony.
Rozwijajcie niezachwianą wiarę i postępujcie zgodnie z boskimi nakazami.
Prawdziwa dharma polega na przestrzeganiu boskich nakazów. Jeśli
będziecie podążać za Bogiem, zostaniecie obdarzeni wszelkim dobrem i
pomyślnością.
Tłum. Jolanta Carko
red. Anna Kołkowska
Źródło: Sai Ram 38/2002 (from www.sssbpt.info/ssspeaks/volume35/sss35-15.pdf)
(isdk)