Bóg stworzył góry, lasy, wzgórza i pagórki. Podobnie, stworzył On
wszystkie żywe istoty, od małej mrówki do olbrzymiego słonia. Stworzył
też wszystkie rzeczy, które są potrzebne do funkcjonowania tego, co
stworzone. Nie był jednak zadowolony.
Stworzywszy to wszystko, zastanowił się, kto wśród tego
stworzenia może czerpać szczęście z patrzenia na dostojne góry, piękne
rzeki i urzekające lasy. Jaką wartość ma całe to stworzenie, jeśli nie
ma nikogo, kto czerpałby z niego szczęście? To właśnie wtedy postanowił
stworzyć człowieka, który może używać swej siły intelektu i mocy
rozróżniania, aby odróżnić to, co wieczne, od tego, co krótkotrwałe i
doświadczać szczęścia z obiektów Jego stworzenia. Jedynie człowiek ma
zdolność czerpać szczęście z tego, co stworzone i dzielić się swym
szczęściem z innymi. Bez istot ludzkich, całe stworzenie nie ma żadnej
wartości. Dlatego On zapragnął. Ekoham bahusjam - Jedyny chciał stać
się wielością i stworzył na swój obraz człowieka, obdarzając go
widżnianą (wiedzą świecką), sudżnianą (wiedzą duchową) i pradżnianą
(stałą, zintegrowaną świadomością) oraz mocą rozróżniania, aby cieszył
się Jego stworzeniem. Kiedy człowiek miał wizję Stwórcy, oznajmił
światu: Wedahametam puruszam mahantam aditja warnam tamasa parastat -
ujrzałem najwyższy byt, który jaśnieje blaskiem miliarda słońc i jest
poza tamasem - ciemnością niewiedzy.
Początkowo człowiek myślał, że może dostąpić wizji Boga przez zgłębianie
Wed i pism świętych. Podejmował różne ćwiczenia duchowe, jak dżapa,
tapa, dhjana i arczana (śpiewanie, pokuta, medytacja i nabożeństwo), aby
doznać wizji Boga. Ale ani nie był w stanie zobaczyć Boga, ani Go
usłyszeć, ani doświadczyć. Był zawiedziony, kiedy wszystkie jego
praktyki duchowe nie dały żadnego rezultatu. Dlaczego nie mógł zaznać
błogości wykonując wszystkie te duchowe ćwiczenia? Pomimo pokuty,
zgłębiania Wed i pism świętych, nie był w stanie pozbyć się przywiązania
do ciała, które nawiedzało go jak zły duch. Wtedy zaczął dociekać, czym
jest istota ciała i przyczyn swego przywiązania do ciała. Dochodził
prawdy na wiele sposobów. Ostatecznie doszedł do wniosku, że ciało jest
zlepkiem bezwolnej materii i zaledwie narzędziem, a boska siła sprawia,
iż ono działa, że człowiek porusza się, wykonuje różne zadania i doznaje
szczęścia. Dociekał, gdzie jest ta boska moc i skąd pochodzi. Ciągle
pochłonięty był tą myślą, gdziekolwiek szedł i cokolwiek robił.
Pewnego razu grecki filozof Sokrates szedł chodnikiem, pogrążony w swym
dociekaniu prawdy. Równocześnie z drugiej strony nadchodził emerytowany
oficer. Ani Sokrates nie widział go, ani tamten oficer nie widział
Sokratesa. Obaj zatopieni byli w myślach. Jako że żaden nie widział, iż
drugi nadchodzi, zderzyli się. Emerytowany urzędnik gniewnie spytał
wtedy Sokratesa: "Kim jesteś?". Sokrates natychmiast złożył ręce w
geście czci i rzekł: "Proszę pana, to jest dokładnie to, nad czym się
zastanawiam. Niech mi pan zechce powiedzieć, kim jestem".
Kiedy jakaś osoba jest szczera w swoim dociekaniu, Bóg dostarczy jej
sposobności poznania prawdy. Sokrates był zadowolony, że bez chodzenia
do mistrza czy guru, emerytowany oficer wzbudził w nim duchową
inspirację, zadając pytanie "kim jesteś?". Pomyślał, że to bardzo ważne
pytanie i zaczął powtarzać: Kim jestem?
Oficer-emeryt pomyślał sobie, że Sokrates jest półgłówkiem i poszedł
swoją drogą, nie udzieliwszy mu żadnej odpowiedzi. Myśląc w ten sposób
Sokrates zobaczył na bazarze myśliwego niosącego w ręce martwego
królika, którego zabił. Jakiś mięsożerca zapytał go o cenę tego królika.
Myśliwy podał cenę. Człowiek zapłacił sumę podaną przez myśliwego i
zabrał ze sobą martwego królika. Widząc to, Sokrates pomyślał: "Martwy
królik ma jakąś cenę, ale nie ma nikogo, kto by kupił martwe ciało
istoty ludzkiej. Nikt nawet nie spyta, ile kosztuje to ciało". Zwierzę,
takie jak królik, ma po śmierci jakąś wartość, ale nie człowiek.
Człowiek może być cesarzem albo pithadhipatim, ale gdy umrze, nikt nie
będzie chciał zatrzymać jego ciała nawet przez krótki czas.
Nagle lunęła ulewa, a w tym czasie niesiono martwe ciało do krematorium.
Ludzie poprosili sklepikarza: "Proszę pana, czy możemy zostawić te
zwłoki na jakiś czas na werandzie sklepu?". Ale sklepikarz gwałtownie
odmówił: "Nie, nie. Zabierzcie go". Nie zadał sobie nawet trudu, by
zapytać, czy jest to ciało cesarza, bogacza czy pithadhipatiego. Tą samą
drogą szedł do świątyni jakiś wielbiciel i spytał tego samego
sklepikarza: "Proszę pana, jeśli zostawię sandały koło świątyni, mogą
zostać skradzione albo zabrane przez psy. Niech mi pan uprzejmie pozwoli
trzymać te sandały na ganku pana sklepu". Sklepikarz chętnie przychylił
się do tej prośby, mówiąc: "Wejdź do środka i zostaw je tutaj. Jeśli
pozostawisz je na ganku, ktoś może je zabrać".
Sokrates był świadkiem tego wszystkiego. Widział martwe ciało bogatego
człowieka, który miał wielu służących, usługujących mu, kiedy żył. Jak
trudno było uzyskać jego audiencję! Ale teraz jego ciała nie pozwolono
trzymać nawet na ganku sklepu. Skór martwych zwierząt można użyć do
wyrobu sandałów, natomiast ciało ludzkie jest całkowicie bezużyteczne,
kiedy zniknie w nim życie.
Sokrates pomyślał, że ciało jest bezużyteczne, że składa się tylko z
mięsa, krwi i kości. Wytwarza śmierdzące odchody i mocz. Cóż jest w tym
ciele tak szczególnego, że człowiek doń się przywiązuje? Wydziela tylko
smród, a nie miłą woń. Dlaczego więc człowiek przywiązuje się do tego
ciała? Jest w nim pewna siła, przyczyna tego, że człowieka przyciąga to
bezwartościowe ciało, które jest niczym innym jak workiem ze skóry.
Ostatecznie uświadomił sobie, że w ciele jest jakaś boska moc, która nim
rządzi. Postanowił dociekać, by poznać prawdę.
W podobny sposób Bhrigu, syn Waruny, chciał dociec prawdy o ludzkim
życiu. Co jest najważniejsze w ludzkim życiu? Co takiego sprawia, że
ciało funkcjonuje? Czym jest jedność będąca podstawą wszystkiego? Zaczął
myśleć: "Jaki piękny jest ten stworzony świat?! Kim jest ten brahman,
który go stworzył? Jaką ma postać?". Wkrótce jego myślenie stało się tak
intensywne, że nie mógł tego znieść. Udał się do swego ojca Waruny.
Ległszy u jego stóp w pokłonie, spytał następnie: "Ojcze, kim jest
brahman? Jaką ma postać?".
Waruna mógł powiedzieć synowi wszystko o brahmanie. Ale pomyślał, że
każdy powinien podjąć wysiłek, żeby pojąć brahmana poprzez własne
doświadczenie. Mało tego, kiedy ojciec przyjmuje rolę guru, nie powinien
usuwać wątpliwości swego ucznia. Stłumi to w uczniu ducha własnego
wysiłku. Dlatego Waruna rzekł synowi: "Nie jest możliwe stwierdzenie, że
brahman jest tym czy tamtym. Tego nie da się wyjaśnić słowami. Sam
musisz dociekać i poznać prawdę. Jest pewna niewidzialna siła, która
rządzi ciałem. Ciało ma wartość tak długo, jak długo jest w nim obecna
ta niewidzialna siła. Obecność boskiej siły czyni je śiwam (pomyślnym),
a jej nieobecność sprawia, że jest śawam (trupem). Jaka jest różnica
pomiędzy śiwam i śawam? Musisz prowadzić ascezę, aby uświadomić sobie tę
prawdę". To mówiąc, pobłogosławił syna i odesłał go.
Zgodnie z rozkazem ojca, Bhrigu udał się do lasu i zaczął prowadzić
pokutę, wybrawszy odpowiednie miejsce. Zatopił się w samodociekaniu.
Pewnego dnia pomyślał tak: "Wszystko, co czuje na tym świecie, zależy
jedynie od jedzenia. Jedzenie jest konieczne dla każdej istoty. To ciało
żyje dzięki jedzeniu. Dlatego jedzenie jest brahmanem". Poszedł do ojca
i rzekł: "Ojcze, poznałem, czym jest brahman. Jedzenie jest brahmanem".
Waruna powiedział spokojnie: "Nie, nie, drogi synu! Porozmyślaj jeszcze
trochę. Uczyń trochę więcej pokuty". Prowadząc jeszcze przez jakiś czas
pokutę, Bhrigu rozstrzygnął tak: "Ciało karmione jedzeniem wzrasta. Dla
tego wzrostu potrzebna jest energia, żeby trawić pożywienie. Co to jest?
To jest energia prany (oddechu życia). Dlatego brahmanem jest prana".
Doszedłszy do tego wniosku, znowu udał się do ojca i rzekł: "Ojcze,
wiem, prana jest brahmanem". Waruna powiedział: "Oczywiście, człowiek
jest obdarzony praną. Ale w jakim celu? Jeśli umysł nie chce pożywienia,
czy człowiek je zje, jeśli podamy mu na talerzu? Dlatego sama prana nie
może podtrzymać życia człowieka. Nie, nie, synu! Prowadź dalej pokutę i
kontempluj jeszcze przez jakiś czas".
Lekarz usypia pacjenta przed operacją brzucha, dając mu narkozę. Chociaż
człowiek ma pranę, to nie wie, co robi lekarz podczas operacji z jego
brzuchem. Prana jest wtedy ślepa i nie działa. Pewnego dnia czyniąc
pokutę Bhrigu pomyślał: "Bez wątpienia, jedzenie jest konieczne i
energia prany jest ważna. Jednak to myśl skłania człowieka do jedzenia.
A myśl rodzi się w umyśle. Więc to umysł jest brahmanem". Bhrigu udał
się do ojca i powiedział: "Ojcze, teraz rozumiem, że umysł jest
brahmanem". Ojciec odpowiedział: "Człowiek jest obdarzony umysłem. Ale
na cóż, jeśli brakuje mu zdolności myślenia? Taki człowiek może jeść
węgiel drzewny, krowie łajno i kurz. Człowiek potrzebuje zdolności
rozróżniania. Szaleniec też ma umysł, ale nie wie, co komu mówić ani
gdzie iść. Dlatego umysł nie jest brahmanem. Nie, nie. Musisz jeszcze
pokutować i kontemplować". Bhrigu nadal więc prowadził pokutę. Po jakimś
czasie pomyślał: "Jakiemu celowi mogą służyć czcze myśli? To zdolność
rozróżniania nadaje cel myślom". Ponownie udał się do ojca i rzekł:
"Ojcze, wiem teraz, że widżniana jest brahmanem". Waruna odpowiedział:
"Jest tak wielu uczonych, obdarzonych widżnianą, sudżnianą i pradżnianą.
Ale jaki pożytek ma z nich społeczeństwo? W istocie, adżniana
(niewiedza) zaciemnia ich pradżnianę". Waruna raz jeszcze zachęcił syna
do ascezy i kontemplacji, po czym pobłogosławił go i odesłał.
Po pewnym czasie, podczas praktyki, taka myśl przyszła do Bhrigu:
"Jedzenie odżywia, a prana daje energię. Umysł tworzy pragnienia, a
buddhi (intelekt) zapewnia wiwekę (rozróżnianie). To wszystko musi dawać
jakiś skutek. Co to takiego? Muszę to odkryć". Myśląc w ten sposób nadal
praktykował. Pewnego dnia miał wyjątkowe doznanie. Poczuł, że jest
pogrążony w oceanie błogości i nieprzerwanie pozostaje w tym błogim
stanie.
Waruna przybył szukając syna i znalazł go w lesie w stanie samadhi
(ponadzmysłowym). Zobaczył, że zaznaje on czystej i wiecznej błogości.
Anandam Brahma - błogość jest brahmanem. Pomyślawszy, iż syn nie
potrzebuje niczego innego, odszedł.
Kiedy Bhrigu zaznał najwyższej błogości, nie pragnął niczego innego. W
istocie, wszystkie ćwiczenia duchowe są przeznaczone do tego, żeby
dotrzeć do stanu błogości. Dzisiaj ludzie zaznają tylko chwilowego
szczęścia, jednak nie tego wiecznego szczęścia, które jest opisywane
jako nitjananda, jogananda, paramananda, sat-czit-ananda i atmananda.
Jest ono dostępne jedynie u Boga. Bóg stworzył człowieka, aby ten
dociekał natury pięciu powłok ciała i ostatecznie dotarł do anandamaja
koszy (powłoki błogości). Człowiek musi przekroczyć powoli annamaja
koszę (powłokę pożywienia), pranamaja koszę (powłokę energii życiowej),
manomaja koszę (powłokę umysłu) i widżnianamaja koszę (powłokę
mądrości), by ostatecznie dotrzeć do anandamaja koszy (powłoki
błogości). Pranamaja kosza jest subtelniejsza niż annamaja kosza,
manomaja kosza jest subtelniejsza od pranamaja koszy, widżnianamaja
kosza jest subtelniejsza od manomaja koszy, a anandamaja kosza jest
subtelniejsza od wszystkich kosz i wszechprzenikająca. Ale, niestety,
człowiek dziś zapomniał o swojej wrodzonej naturze pełnej błogości i
porusza się wstecz, to znaczy od stanu anandamaji przybył do
widżnianamaji, z widżnianamaji do manomaji, z manomaji do pranamaji i w
końcu z pranamaji dotarł do annamaji i tam pozostaje. Największą wartość
nadaje swemu ciału. Bóg stworzył człowieka, żeby ten mógł osiągnąć
najwyższy stan brahmana. Człowiek, wbrew woli Boga, zdegenerował się
dzisiaj do najniższego stanu istnienia.
Czy potrzeba edukacji, żeby poznać naturę ciała? Czy potrzebujesz
lustra, żeby zobaczyć bransoletę na swoim ramieniu? Musicie wykonywać
praktyki duchowe, żeby mieć wizję Boga, a nie po to, by poznać naturę
ciała. To ciało jest jak narzędzie. Ale wy skupiacie całą uwagę na tym
narzędziu, zapominając o jego mieszkańcu. Jak długo trwają przyjemności
fizyczne? Oto mały przykład. Kiedy jesteście głodni, idziecie do
stołówki. Płacicie sześć rupii i zjadacie trzy czapati. Jesteście
szczęśliwi i zadowoleni, że wasz głód został zaspokojony. Ale jak długo
potrwa to szczęście? Za dwie godziny znów poczujecie głód. Ileż
"benzyny" i "ropy" zużywa ta maszyna ludzkiego ciała! Jeśli używacie
tego ciała jedynie jako maszyny, dlaczego tak się do niego
przywiązujecie? Powinniście pokonać przywiązanie do ciała.
Ludzki umysł jest bardzo potężny, a równocześnie bardzo niestały. Nawet
wielki wojownik Ardżuna niezdolny był przeciwstawić się wybrykom
umysłu. Powiedział Panu Krisznie: "Czanczalam hi manah Kriszna
pramathi balawadrudham - ten umysł jest bardzo zmienny, buntowniczy i
potężny. Och Kriszno, jak mogę opisać siłę i niestałość umysłu! Nie
pozostaje w ciszy nawet przez chwilę. Nawet małpa potrafi być stała, ale
nie umysł". Umysł jest najpotężniejszy, niebezpieczny i trudny do
opanowania. Taka jest natura umysłu. To właśnie z powodu wpływu umysłu
człowiek zaznaje trudności, smutków, prób i cierpienia. Niestałość
umysłu powoduje niepokój i czyni życie człowieka bezładnym, a
ostatecznie wtrąca go do zakładu dla umysłowo chorych.
Studenci nieustannie zgłębiają wiele książek, ale powinni też znać cel
swojej nauki. Jeśli ktoś podaruje wam Bhagawadgitę, przyjmujecie ją z
czcią, kładziecie ją na głowie i dotykacie nią serca. Codziennie
wykonujecie parajanę (uroczyste czytanie) Bhagawadgity, poczynając od
pierwszej śloki (wiersza):
Dharmakszetre kurukszetre samaweta jujutsawaha,
mamaka pandawasczajwa kimakurwata sandżaja.
Po wykonaniu parajany kładziecie książkę na ołtarzu z całym szacunkiem i
umieszczacie na niej dwa kwiaty. Ale po co całe to obrzędowe
nabożeństwo, jeśli nie wcielacie w życie nauk Bhagawadgity? Jest to
oznaka niewiedzy wielbicieli, teistów i wykształconych ludzi. Ludzie
ofiarowują uwielbienie papierowi i słowom Bhagawadgity, ale nie piją
nektaru błogości, która wypływa z praktykowania jej nauk. Każdy musi
uświadomić sobie prawdę, że wszystkie święte teksty, jak Biblia, Koran,
Wedy i Upaniszady, są przeznaczone do wcielania w życie, a nie tylko do
parajany. W dzisiejszych czasach znajdziecie w rękach większości bhaktów
Sai Satczaritrę. Mówią, iż codziennie robią parajanę. Nie ma większej
głupoty niż to. Czy ta książka służy jedynie do robienia parajany? Jest
przeznaczona do stosowania w życiu. Wcielania w życie tego, czego
nauczył w tej książce Śirdi Sai Baba.
Oto mały przykład. Pewien człowiek cierpiał na ostre przeziębienie i
kaszel. Kiedy przyszedł do wiejskiego lekarza, ten podsunął mu myśl, aby
zrobił wywar z suchego imbiru, pieprzu i imbiru, i pił go. Pacjent
zaczął powtarzać sobie wtedy: "Powinienem pić wywar z suchego imbiru,
pieprzu i imbiru". Ale nie zaznał żadnej ulgi. Jak może doświadczyć
jakiejś ulgi, jeśli nie sporządza wywaru i go nie pije? Tak samo wy
jedynie powtarzacie to, co jest zawarte w świętych tekstach, bez
wcielania tego w życie. Korzyść odniesiecie tylko wtedy, gdy będziecie
praktykowali.
Nad wszystkimi pięcioma żywiołami panuje Bóg. Są posłuszne rozkazowi
Stwórcy. Ale nikt nie uświadamia sobie tej prawdy. Kiedy zdacie sobie
sprawę z tej prawdy, możecie uwolnić się w jednej chwili od wszystkich
swoich kłopotów. Mówicie, że wszystko jest w ręku Boga i modlicie się do
Niego, żeby przyszedł wam na ratunek. Ale wątpicie, czy Bóg panuje nad
wszystkim w jakimkolwiek stopniu. W Biblii był tylko jeden niewierny
Tomasz i zdrajca swojego nauczyciela, ale dzisiaj każdy stał się
niewiernym Tomaszem.
Pewnego razu w Śirdi była dotkliwa burza gradowa i grad
zaczął uderzać w ludzi niczym kamienie. Wszyscy robotnicy i mieszkańcy
wsi bezładnie biegali pełni strachu. Chronili się w świątyniach,
karawanserajach i gdziekolwiek mogli znaleźć miejsce. Dwarakamaji było
niewielkie. Tam również zgromadzili się ludzie, zajmując każdą piędź
przestrzeni, jaką mogli znaleźć. Każdy zaczął prosić: "Babo, zechciej
nas uratować". I tak jak gopiki i gopale dwaparajugi prosili Krisznę,
żeby ich ochronił przed ulewą, ludzie z Śirdi prosili Babę, aby
przyszedł im na ratunek. Baba rzekł do nich: Aććha, aććha, dekhega,
dekhega - "Dobrze już, dobrze, zobaczę, zobaczę". Potem Baba uderzył w
kolumnę i powiedział: "Słuchaj no, dość twojej grozy, uspokój się.
Okazałaś już za dużo gniewu, wszyscy są porażeni strachem i poznali
twoją siłę. Kiedy ludzie rozpoznali twoją siłę, nie ma potrzeby, żebyś
dalej to robiła. Przekraczasz swoje granice, uspokój się". W tej samej
chwili burza ustąpiła.
Nie mówię wam tego, aby się chwalić. Może zapomnieliście, ale spróbujcie
sobie przypomnieć, co zdarzyło się tu dwa dni temu. Kiedy miałem właśnie
wygłosić dyskurs, była ulewa z potężnym wiatrem. Deszcz i wiatr były tak
wściekłe, że weszły do tej sali. Zacząłem wygłaszać dyskurs i deszcz
natychmiast ustał. Nie było potem ani kropli deszczu.
Kiedy Baba był w Śirdi, w dhuni w Dwarakamaji zawsze utrzymywano płonący
ogień. Wielbiciele kupowali na zewnątrz drewno opałowe i ofiarowywali
je ogniowi, aby ciągle go podtrzymywać. Chcieli osiągnąć zadowolenie z
ofiarowywania drewna w świętym ogniu. Nie myśleli o dobrych i złych
stronach swojego czynu. Pewnego razu przyszło paru niemądrych bhaktów i
ofiarowało ogniowi dużo drewna, nie myśląc o tym, do jakiej wysokości
wzniesie się płomień. Po jakimś czasie zaczęły wznosić się olbrzymie
płomienie. Widząc to, Szjam nadbiegł pędem i zawołał: "Babo, Babo!".
Baba spytał: "Co, Szjam? Co się stało?". Szjam powiedział: "Zobacz,
Babo, bóg ognia pojawił się przed nami". Baba odrzekł: "Bóg ognia
przejawił się, ale kto jest zainteresowany widzeniem go tutaj?". Potem
zwracając się do boga ognia, rzekł: "Komu próbujesz tu pokazać swoje
męstwo? Zachowujesz się w ten sposób, bo nie ma komu dać ci lekcji.
Powinieneś pokazywać swoje męstwo, kiedy trzeba i tam, gdzie potrzeba.
Dlaczego niepotrzebnie okazujesz swoją siłę tutaj?". To mówiąc, uderzył
kijem w kolumnę. Szalejące płomienie opadły w jednej chwili. Jakie jest
tego znaczenie? Nic nie powinno zdarzać się bez powodu. Czy jest jakiś
głupi człowiek, który pójdzie na brzeg Gangi i będzie wołał wszystkich:
"Chodźcie, chodźcie, dam wam wodę?". Kim jest, żeby dawać wodę, kiedy
płynie rzeka Ganga? Wskutek oddziaływania czasów kali ludzie zachowują
się czasami w głupi sposób, bez należytej przyczyny. Zachowanie tego
rodzaju widać nawet u uczonych.
Niektórzy biorą w dłonie wodę Gangi i ofiarowują ją z powrotem Gandze,
śpiewając: Keszawaja namaha, Madhawaja namaha, Gowindaja namaha itd.
Tutaj, w tym zwyczaju, czyją wodę ofiarowujecie komu? Czy to jest
własność waszego ojca czy dziadka, czy wuja, którą komuś ofiarujecie?
Nie, ofiarujecie wody Gangi samej Gandze.
Ateizm wzrasta dziś, ponieważ wykonuje się takie rytuały bez rozumienia
stojącej za nimi przyczyny. Powinniście pojąć przyczynę stojącą za
każdym czynem i być w stanie przekonać innych oraz zyskać ich uznanie. W
obecnych, nowoczesnych czasach nawet małe dziecko chce znać przyczynę
wszystkiego.
Ludzie są dziś owładnięci niewiedzą. Co jest tego przyczyną? Główną
przyczyną jest przywiązanie do ciała. Błogosławiony jest ten, kto
potrafi przekształcić swoje przywiązanie do ciała w miłość do Boga.
Tylko wówczas człowieczeństwo będzie miało wartość. Dopóki nie
rozwiniecie w sobie miłości do Boga, wasze życie nie będzie miało
wartości nawet martwego królika.
Oto mała opowieść. Poprzez takie krótkie historyjki można wyjaśnić
wielkie prawdy. Narada wędruje po wszystkich trzech światach, śpiewając
imiona Pana, Gowinda Damodara, Narajana. Pewnego razu udał się do
Wajkunty i ofiarował pozdrowienia Panu Narajanie. Pan Narajana
powiedział mu, aby usiadł i zapytał go: "Wędrujesz przez cały czas po
tych trzech światach. Czy natknąłeś się w mym stworzeniu na coś złego?".
Narada rzekł: "Wybacz mi, o Panie! Jest tak wiele zła w twoim
stworzeniu". Pan Narajana powiedział: "Co też mówisz, Narado? Mimo że
jesteś synem Brahmy, mówisz bez żadnego rozróżniania. W moim stworzeniu
nie ma niczego złego". Narada rzekł: "Och, Panie! Każdego ranka ludzie
wydalają odchody. Jakże złe to jest!". Pana Narajana był zaskoczony,
słysząc to. Powiedział: "Narado, mylisz się, myśląc, że to coś złego.
Być może tak mówi tylko twój umysł. To nie jest wcale złe, to jest
bardzo dobre". Wtedy Narada rzekł: "Jeśli sam Pan Narajana tak mówi, cóż
mam powiedzieć? Ale dlaczego nie jest to złe, tylko dobre?". Pan
Narajana powiedział: "Nie pytaj o to mnie. Spytaj bezpośrednio ludzkie
odchody".
Co mógł zrobić biedny Narada, kiedy Pan Narajana to powiedział? Okazując
posłuszeństwo rozkazowi Pana, Narada zbliżył się do ludzkiego kału.
Kiedy był dziesięć stóp od niego, ten rzekł: "Narado, nie podchodź
blisko mnie, trzymaj się z daleka". Słysząc to, Narada zdziwił się.
Powiedział: "W istocie to ja powinienem powiedzieć to do ciebie, żebyś
trzymał się z dala ode mnie. Ale jak to jest, że ty mi to mówisz?".
Wtedy kał rzekł: "Narado, zeszłego wieczora miałem postać świętego
twarogu, mleka, ryżu i słodkiego budyniu. Byłem wystarczająco dobry,
żeby ofiarować mnie Bogu jako naiwedjam (ofiarę z pożywienia). Ale dziś
doszedłem do tego stanu z powodu połączenia z istotą ludzką. Jaki więc
los mnie spotka, jeśli znowu wejdę w styczność z człowiekiem?". Pan
Narajana wyjaśnił potem Naradzie: "To, co postrzegasz jako złe w tym
stworzeniu, jest tylko odpowiedzią, odbiciem i oddźwiękiem tego, co robi
człowiek. W istocie, Bóg nie stworzył niczego złego".
Wszystko zależy od tego, w jakim jesteście towarzystwie. Powiedzcie mi,
jakie jest wasze towarzystwo, a powiem wam, kim jesteście. Stajesz się
takim człowiekiem, jak ten, z którym przebywasz. Jeśli będziecie trzymać
w słoju marynatę z mango czy gongury, pozostanie dobra przez ponad rok.
Ale jeśli włożycie tę samą marynatę w "słój" ludzkiego ciała, zepsuje
się do wieczora. Mało tego. Jeśli wsypiecie do młyna pszenicę, wyjdzie z
niego mąka pszenna. Jeśli wsypiecie ryż, wyjdzie z niego mąka ryżowa.
Jeśli wsypiecie nasiona roślin strączkowych, wyjdzie z niego taka mąka.
Ale jeśli w ludzkie ciało włożycie słodkie laddu, tym, co wyjdzie z
niego, będzie śmierdzący kał. Dlatego też powinniście podchodzić do
ludzkiego ciała z poczuciem nieprzywiązania. Ciało ludzkie jest gorsze
nawet od młyna i słoika.
W tym układzie, dlaczego mamy przydawać znaczenia ludzkiemu ciału?
Dlatego, że atma przenika to ciało od stóp do głowy. Deho dewalaja
prokto dżiwo dewa sanathana - ciało jest świątynią, a mieszkańcem jest
Bóg. Powinieneś traktować to ciało jako świątynię Boga. Ale dlaczego
miałbyś pragnąć świątyni bez Boga? Zawsze myśl, że Bóg jest w tej
świątyni ciała i cokolwiek robisz, jest to ofiarą dla Niego. Dopiero
kiedy rozwiniesz w sobie takie święte uczucia, uświęcone zostanie twoje
ciało, umysł, intelekt, czitta (świadomość), zmysły i antahkarana
(dusza). Dlatego przekształcaj swoją dehabhimanę (przywiązanie do ciała)
w dajwabhimanę (przywiązanie do jaźni). To jest prawdziwa sadhana. Bez
rozwinięcia w sobie atmabhimany, wykonywanie jakiejkolwiek innej sadhany
jest bezużyteczne. Ludzie mówią: śpiewamy bhadżany. Dopóki nie
osiągniesz stanu atmabhimany, wszystkie takie praktyki duchowe są
niezbędne.
Sadzisz młode, dobrej jakości drzewo mango. Po pewnym czasie wydaje ono
niedojrzałe owoce mango. Dopóki nie są dojrzałe, są kwaśne. Dopiero
kiedy osiągają dojrzałość, stają się słodkie i smaczne. W ten sam
sposób, kiedy osiągasz w swojej sadhanie dojrzałość, rozwijasz atmabhawę
(uczucia atmiczne). Póki nie osiągniesz takiego stanu błogości, trwaj w
wykonywaniu swoich obowiązków, nie zapominając o celu. Zawsze
przypominaj sobie, że musisz osiągnąć ten cel. Stopniowo odwiąż się od
ciała, a rozwiń w sobie przywiązanie do jaźni. Tylko wtedy będziesz mógł
zaznać wiecznej błogości. Podążaj ścieżką prawdy i mądrości i zatop się
w boskiej błogości.
Bhagawan zakończył swój dyskurs bhadżanem: Satjam dżnianam anantam brahma.
Tłum. Grzegorz Leończuk
red. Bogusław Posmyk
Źródło: Sanathana Sarathi, sierpień 2014
(isdk)
Notka redakcyjna:
Niniejszy dyskurs nie występuje w serii Sathya Sai Speaks; został opublikowany w Sanathana Sarathi, August 2014.