Nasze śruti (święte pisma) nauczają, że na tym świecie nie ma nic innego
jak brahman. Nie tylko na tym świecie, ale nigdzie nie ma nic wtórego
względem brahmana. Nie ma nic, co by istniało przed brahmanem. Dlatego
dowodu na istnienie brahmana nie możemy znaleźć nigdzie poza samym
brahmanem. Nie ma żadnych szczególnych cech, które można by przypisać
brahmanowi. Warto w tym miejscu zauważyć, że brahman istniał przed
powstaniem wszelkich komentarzy czy wykładni, a więc żaden komentarz nie
jest w stanie prawdziwie przedstawić naturę brahmana. Prakriti, świat
materialny, i niwritti, proces zwracania się do świata niematerialnego,
obracają się wokół brahmana i są blisko niego. Wszystko, co istnieje w
postaci wiedzy, z ignorancją włącznie, jest po prostu brahmanem.
Podstawą wszystkiego jest sam brahman. Mimo że brahman ciągle i bez
przerwy płynie niczym strumień, bardzo trudno jest go pojąć. Powinniśmy
jednak przyjąć, że choć strumień nieprzerwanie płynie, nie traci on nic
na kompletności. Ten rodzaj pełni przyjmuje formę kryjącą się pod trzema
imionami: Ida, Saraswati i Bharati. Koresponduje ona też z trzema
miejscami: Wasu, Rudry i Aditji. Ponadto, ta siła i forma posiada trzy
imiona: Śaśi, Gauri i Sawitri. Boginie te ustanawiają formę, w jakiej
świat powinien się poruszać. Nasze śruti głoszą, że związek między tą
triadą bogiń jest nierozerwalny. Występują one zawsze razem. Naturalne
miejsce, jakie zajmuje Aditja to Bharata. Takim miejscem Wasu jest Ida,
zaś Rudry - Sawitri. Wasu, Rudra i Aditja reprezentują naturalną formę
wedawani. Za prawdziwy odpowiednik imienia Aditja możemy przyjąć słowo
Bharata.
Imię Bharata jest synonimem Aditji. Musimy uznać, że słowo to nie
stosuje się do jednego kraju, lecz do całego świata. Przyjmowanie, że
słowo Bharata, które zdobiło aspekt Aditji, ma ograniczoną konotację,
opiera się na niewłaściwej interpretacji. Są to święte słowa wedyjskie.
Nie da się ich w pełni opisać za pomocą słów, które nie mają wedyjskiego
pochodzenia.
Próbować wyjaśnić święte mantry za pomocą słów, które pojawiły się
znacznie później, to robić coś niekompletnego, gdyż same mantry pochodzą
z czasów, do których pamięć nie sięga. Jeśli spróbujemy opisać brahmana
przy pomocy zwykłych słów, których zaczęto używać znacznie później,
będzie to niewłaściwe, gdyż w ten sposób będziemy ograniczać aspekt
brahmana. Właśnie dlatego powiedziano, że nie da się zrozumieć boskości
ani umysłem, ani oczami, ani nawet intelektem. Jest tak dlatego, że
brahman istniał na długo przed tym, jak pojawił się umysł i
inteligencja. Tak więc, coś, co już istniało, nie może być opisane przez
słowa, które pojawiły się znacznie później. Czy nowonarodzony syn może
opisać cechy swojego ojca, który żył jeszcze przed jego narodzeniem?
Opisanie nieskończonego aspektu za pomocą ograniczonych słów i
ograniczonego doświadczenia nie jest możliwe. Mahariszi, którzy bardzo
dobrze znali Wedy i mantry, rozumieli, że aspektu brahmana nie da się
wyjaśnić i opisać za pomocą słów. Dlatego wskazywali go tylko swoim
milczeniem. Mówili, że właściwe podejście do zrozumienia brahmana może
stanowić jedynie doświadczenie i że objaśnienia do tego się nie nadają.
Na planie świata fizycznego bardzo łatwo jest opisać coś, czego nie
rozumiemy, za pomocą pewnych słów. Stworzyliśmy takie słowa jak np.
nirguna, nirakara, nirandżana (bez cech, bez formy, bez emocji) itd.,
ale nawet nie znamy ich znaczenia. Jaki sens ma opisywanie czegoś, czego
nie znamy, za pomocą słów, których nie rozumiemy? Jest to błąd, jaki
powszechnie wszyscy popełniamy. Śankara podał na to piękny przykład. Za
pomocą przedrostka anty- możemy opisać tylko coś przeciwnego do
rzeczywiście istniejącego. Jeśli w świecie materialnym nie ma czegoś, co
odnosi się do para, czyli duchowego, nie możemy za jego pomocą
wyjaśniać jego przeciwieństwa, czyli apara.
Jeśli zgadzacie się, że wszystkie materialne rzeczy są jednym i tym
samym i że nie ma między nimi różnicy, nie istnieje kwestia akceptowania
jednej rzeczy a odrzucania innej. Zatem, jeśli doszliście do etapu, na
którym potraficie rozpoznawać wszystko jako aspekt brahmana, wtedy nie
istnieje kwestia odrzucania czegoś i akceptowania czegoś innego.
Cokolwiek robicie na tym etapie, w rodzaju odrzucania lub akceptowania,
jest to tylko odbicie waszego umysłu.
Jeśli nie macie pojęcia podstawowej jednostki, nie możecie mieć też
pojęcia wielości. Tylko wtedy posuniecie się do przodu i zrozumiecie
znaczenie "wielości", jeśli będziecie mieć klarowne pojęcie podstawowego
"jednego". Dlatego też mówimy Ekoham bahusjam iti (jestem jeden,
niech stanę się wielością). Musimy uświadomić sobie prawdę, że właśnie z
jednego powstaje wiele różnych przejawień. Wiedza, czy mądrość, dzięki
której pojmujemy aspekt jedności, nazywa się bhakti, czyli oddanie. Oto
co oddanie umożliwia urzeczywistnić.
W naszym kraju istnieje praktyka, że gdy ktoś chce oddawać cześć Bogu,
wyobraża sobie Pana w postaci podobnej do jego własnej. Przypisuje Panu
głowę, tułów, ograniczenia itd. - to, co on sam posiada. Jest to jego
wyobrażenie o sobie samym. Chce odwzorować Boga na swoje podobieństwo.
Ludzie mają też naturalne odczucie, że Bóg jest większej i wyższej
postury. Gdybyście spytali bawoła jak wygląda Bóg, prawdopodobnie
odpowiedziałby, że wygląda jak bawół, tyle że jest o wiele większy i
wiele silniejszy. Podobnie jest z dżiwą (człowiekiem) - Boga wyobraża
sobie jako coś o wiele większego od siebie, wiele razy silniejszego i
zdolniejszego. Widzimy stąd, że Bogu nadajemy imię i formę zgodnie z
naszym pojmowaniem, chociaż On sam nie ma ani formy ani gun (cech).
Przypisywane Mu guny pochodzą od nas, a nawet postać, którą z Nim
kojarzymy, zależy od naszych poglądów. Tymczasem sam Bóg nie ma imienia,
formy ani gun.
Dziecko nie rodzi się z załączonym imieniem, lecz w dziesiątym lub
jedenastym dniu rodzice lub bliscy krewni nadają mu je. Ci rodzice lub
krewni istnieli przed urodzeniem się dziecka, dlatego mogą nadać mu
imię. W przypadku parabrahmana nie ma nikogo, kto istniałby przed nim,
dlatego nikt nie może nadać mu imienia. Wielbiciele oddający cześć Bogu
nadają mu jednak imię zgodnie ze swoim doświadczeniem i rozumieniem
Pana. Ludzie w rzeczywistości wyobrażają sobie tę wszechwiedzącą,
wszechobecną i wszechmocną boskość jako posiadającą imię i postać zgodną
z ich upodobaniami, a potem w oparciu o to wyobrażenie przeżywają
błogość. Bóg staje się towarzyszem i pomaga takiemu wielbicielowi,
zależnie od głębi jego oddania i stopnia przywiązania, jakie rozwinie w
stosunku do Niego.
Można spytać, co z ludźmi, którzy nie oddają czci Bogu. Czy Bóg im nie
pomaga? Ani łaska, ani dobroć, ani gniew, ani przyjemność nie pochodzą
od Boga. Te rzeczy zależą wyłącznie od wielbiciela. Aby to zrozumieć,
posłużmy się przykładem. Gdy podejdzie się blisko ognia, znika zimno i
doświadcza się ciepła ognia. Jeśli ktoś nie podejdzie do ognia, ani
zimno nie zniknie, ani nie doświadczy się ciepła. Inaczej mówiąc,
odczucie zimna lub ciepła zależy od tego, jak blisko jest się do ognia.
Podobnie, doświadczenie łaski bądź dobroci Boga zależy od tego, jak
bardzo się do Niego zbliżycie. To nie zależy od Boga.
Właśnie w takim kontekście nasi przodkowie używali słów upasana i
upawasa. Upa oznacza blisko, a wasa - pobyt, zatem upawasa znaczy po
prostu, że gdy jesteście blisko Boga, wszystkie wasze złe cechy zostaną
usunięte i nabędziecie dobrych cech. Słowo upasana znaczy, że
siedzicie blisko Pana.
Słowo upaniszad można zinterpretować podobnie: upa znaczy blisko,
ni - nieco niżej, a szad - siedzenie. Tak więc, upaniszad znaczy
siedzieć blisko Pana. Powiemy zatem, że musicie podejść blisko Pana i
usiąść poniżej, gdyż będąc pełni wątpliwości nie możecie zajmować
wyższego miejsca od Niego. W tej sytuacji jesteście na stanowisku twam
(ty), a Bóg - na Tat (On); to znaczy, On zajmuje miejsce, z którego może
rozwiać wszystkie wasze wątpliwości, a wy musicie siedzieć i poddać się
temu procesowi. Związek między Tat i twam jest tego rodzaju, że
wiedza musi płynąć z Tat do twam i właśnie dlatego określono go
sentencją Tat twam asi (Tym jesteś ty). Twam to miejsce, gdzie
powstają pytania, a Tat - miejsce, skąd przychodzą odpowiedzi.
Ponieważ Tat zajmuje miejsce wiedzy, nie mogą stamtąd pochodzić
pytania. Tat jest pełen wiedzy.
W tym kontekście mówimy, że zależnie od premy, czyli miłości i uczuć, z
jakimi zbliżamy się do Pana, Bóg odwzajemnia się taką samą premą i
łaską. Oto mały przykład. Dla wielbicieli, którzy wielbią Boga, okazują
Mu szacunek i z głębi serca wierzą w Niego, Bóg staje się ich
towarzyszem i przewodnikiem.
W dziewiątym dniu bitwy Mahabharaty stary dziadek Bhiszma1
różnymi sposobami walczył z Pandawami. Wszystkie strzały, które leciały
ze strony wroga w kierunku Pandawów, były pełne ognia i mocy zagłady. W
istocie jednak wszelka broń, która miała zaszkodzić Ardżunie, chroniła
go. Działo się tak, ponieważ sam Pan był woźnicą Ardżuny i w tej
sytuacji broń nie tylko nie wyrządzała szkody, lecz nawet pomagała
Ardżunie. Kriszna długo nie wyjawiał mu tej tajemnicy. Ale dziewiątego
dnia widząc, że zwycięstwo jest po jego stronie, po powrocie do obozu
Ardżuna zachowywał się troszeczkę arogancko i nieco się pysznił.
Gdy ktoś staje się zarozumiały i rozwija ego, w sposób naturalny rodzi
się sytuacja, w której zapomina on nawet o swojej ludzkiej naturze. Z
praktyki wiemy, że z samochodu właściciel nie wysiada pierwszy, lecz
jakiś asystent najpierw otwiera mu drzwi. Postępując według tego Ardżuna
nie wysiadł z rydwanu pierwszy. Myślał, że Kriszna jako woźnica powinien
zsiąść pierwszy, otworzyć mu drzwi i dopiero wtedy on dumnie wysiądzie.
Ale Kriszna zwrócił się do niego nazywając go szwagrem i poprosił, by
wysiadł pierwszy i wszedł do namiotu. Ardżuna nie posłuchał. Niekiedy
bywał uparty. Uważał, że Kriszna powinien pierwszy zsiąść i dopiero
potem on. Jednak po chwili zrozumiał, że nie byłoby rozsądne spierać się
z Kriszną, zwłaszcza, że wojna ciągle trwała. Zsiadł więc i wszedł do
środka. Ale Kriszna nalegał, by wszedł dalej do środka namiotu. Gdy
Ardżuna znalazł się w środku, Kriszna zeskoczył z rydwanu i natychmiast
potem cały rydwan doszczętnie spłonął, zamieniając się w popiół. Kriszna
zapytany o to wyjaśnił, że cała broń użyta tego dnia była śmiercionośna,
pełna ognia, dlatego musiał panować nad nią aż do tego momentu trzymając
ją pod stopami. Dodał, że gdyby sam zsiadł pierwszy, Ardżuna spłonąłby
razem z rydwanem. Powiedział, że aby chronić Ardżunę, czekał aż ten
wysiądzie i dopiero wtedy sam błyskawicznie zeskoczył.
Trzeba w tym kontekście wspomnieć, że z powodu wszechprzenikającej
natury Kriszny, był on też nazywany Bharatą. Aspekt Bharaty łączy się z
Aditją, a Aditja z kolei łączy się z Agni.
Dwa dni wcześniej Kriszna w inny sposób ochronił Pandawów. Bhiszma
poprzysiągł przed Durjodhaną, że podejmie teraz rozstrzygającą fazę
bitwy z Pandawami i nawet z nimi skończy. Kiedy Draupadi usłyszała o
takim stwierdzeniu Bhiszmy, przestraszyła się. Bała się, ponieważ
wiedziała, że Bhiszma jest bardzo silny i że w jednej chwili może zabić
wszystkich Pandawów. Bardzo obawiała się, że Bhiszma zgładzi wszystkich
jej mężów i uczyni z niej wdowę. Nie miała przy tym nikogo, komu mogłaby
zwierzyć się ze swojego strachu. Miała tylko jedną osobę, a był to
wszechobecny, wszechmocny Pan Kriszna. Poszła do niego i prosiła, aby
wobec zagrożenia ze strony Bhiszmy uratował ją i ocalił jej
sumangaljatwę (stan mężatki). W naturze Boga jest to, że poddaje się
ograniczeniom, które sam stworzył. Pan powiedział Draupadi, że gotów
jest ją ratować i chronić, ale ona musi też dołożyć swoich starań.
Oświadczył: "Mieszkam w twoim sercu jako atma. Dlatego gdy ty czynisz
wysiłki, ja je uzupełniam". Jeśli weźmiemy kawałek drewna i będziemy
poruszać nim w górę i w dół, nie wytworzymy ognia. Musimy wziąć dwa
podobne kawałki i energicznie pocierać je o siebie. Tylko wtedy
wytworzymy ogień. Analogicznie Kriszna powiedział o sobie: "Gdy mój
aspekt boskości przejawiający się zewnętrznie połączy się z moim
aspektem przebywającym wewnątrz ciebie w postaci atmy, wynikną z tego
tylko dobre skutki".
Podobnie jest w przypadku prądu elektrycznego. Nie będzie pożytku z
elektryczności, gdy będziemy mieli tylko jej dodatni lub ujemny aspekt.
Jeśli te dwa aspekty nie zejdą się, prąd nie popłynie. Pan podkreślił:
"Mogę obdarzyć łaską Boga, ale ty musisz dostarczyć ludzkiego wysiłku. O
ile łaska Boga i ludzki wysiłek nie połączą się, nie można osiągnąć skutku".
Draupadi natychmiast zapytała, co ma robić. Zapewniła Krisznę, że zrobi
wszystko, aby uratować mężów. Pan powiedział jej, żeby tego wieczora
poszła do domu Bhiszmy i zachowała się tak, jak Kriszna ją poinstruuje.
Wprawdzie Bhiszma na polu bitwy zaklinał się, ale później, gdy wrócił do
domu, znalazł się w wielkiej rozterce. Zastanawiał się, jak ma spełnić
swoją obietnicę i zabić Pandawów, którzy są ucieleśnieniem dharmy. Z
drugiej strony, jeśli nie dotrzyma obietnicy, całe jego życie straci
sens. Rozmyślając nad tym dylematem, chodził tam i z powrotem w swoim
namiocie na polu bitwy.
Kiedy Bhiszma zmagał się mentalnie w ten sposób, wszyscy inni spali w
swoich obozach po męczącej bitwie minionego dnia. Wtedy to Kriszna
zbudził Draupadi i kazał jej jakoś się przebrać, okryć kocem i pójść za
nim. Kriszna szedł przodem, gdyż nawet Draupadi nie wiedziała, gdzie
przebywa Bhiszma. Gdy podeszli do obozowiska Bhiszmy, Kriszna odsunął
się nieco i powiedział, że Bhiszma zmaga się ze sobą z powodu
bezsenności i że ma po cichu wejść do jego namiotu i upaść mu do stóp.
Gdy Draupadi ruszyła, Kriszna zauważył, że ona nosi obuwie stosowne w
tamtych czasach dla zamożnych ludzi i które jest nieco hałaśliwe.
Zatrzymał ją i kazał jej zdjąć buty, mówiąc, że robią za dużo hałasu.
Draupadi zdjęła buty, a Kriszna zawinął je i trzymał we własnych rękach.
Ona weszła do namiotu, w którym Bhiszma niespokojnie chodził tam i z
powrotem. Gdy znalazła się twarzą w twarz z Bhiszmą, natychmiast upadła
mu do stóp, czyniąc przy tym wiele hałasu bransoletkami i innymi
ozdobami. Bhiszma zorientował się, że jest to mężatka, dlatego bez
namysłu pozdrowił ją słowami "Dirgha sumangali bhawa" (Obyś długo
żyła jako mężatka). W ten sposób spontanicznie pobłogosławił Draupadi.
Wówczas Draupadi wstała i roniła łzy radości. Zobaczywszy ją w tym
stanie, Bhiszma był bardzo zaskoczony. Powiedział: "Pobłogosławiłem cię
teraz, abyś była dirgha sumangali (długo mężatką), a przecież
wcześniej przyrzekłem zabić twoich mężów - w jakże sprzecznej sytuacji
się znalazłem! Sama na pewno nie przyszłabyś tu w środku nocy. Ktoś
musiał podsunąć ci ten pomysł i kazać ci tak postąpić, aby wyciągnąć ode
mnie błogosławieństwo, byś bardzo długo pozostała sumangali". Draupadi
powiedziała, że w zaistniałej sytuacji poza Kriszną nikt nie mógłby jej
pomóc. Gdy tylko Bhiszma usłyszał, że Kriszna ją tu przyprowadził,
zaczął się za nim rozglądać. Kriszna wszedł, trzymając w ręce buty
Draupadi zawinięte w szmatkę. Bhiszma dotknął zawiniątka i zorientował
się, że są tam buty Draupadi. Wtedy wzruszył się do łez i powiedział, że
Kriszna jest wielki i że jeśli zdobędzie się jego łaskę, gotów jest
nawet ponieść buty wielbiciela. Następnego dnia tak się zdarzyło, że
Kriszna odebrał całą broń skierowaną przez Bhiszmę w Ardżunę, dzięki
czemu uratował go.
Kriszna zauważył, że Ardżuna źle się czuje. Cierpiał dlatego, że to dla
niego Kriszna musiał tak wiele znieść. To jego myślenie sprawiało, że
stał się mentalnie słaby. Kriszna wiedział, że jeśli pozwoli, aby ta
sytuacja trwała dalej, Bhiszma na pewno go zabije i zwycięży w całej
bitwie. Dlatego zeskoczył z rydwanu i zamierzał sam walczyć z Bhiszmą.
Bhiszma zrozumiał, że sam Bóg idzie, by go zabić i obronić Ardżunę.
Zaczął modlić się do tej osoby, która nadchodziła, by go zabić, ponieważ
był to sam Pan. Modlił się następująco:
"Gdy skaczesz z rydwanu, blask twoich kolczyków w uszach wypełnia całe
niebo. Wszechświat, który jest w tobie, nie może znieść wstrząsu. Gdy
idziesz, trzymając dysk w ręce, szata zsuwa się z twoich ramion. Ardżuna
znów prosi cię: 'Z pełną wiarą całą swoją reputację złożyłem w tobie.
Błagam, nie zawiedź mnie'. Ty zaś ryczysz jak Lew: 'Dzisiaj zabiję
Bhiszmę i ciebie uratuję' i każesz Ardżunie odsunąć się i przepuścić
cię. O Boże! Nadchodzisz jak grzmot. Jedynie ty jesteś moim zbawcą, nikt
inny. Ocal mnie, bo liczę na twoją ochronę!"
Bieg wypadków przybrał nagle inny obrót. Kriszna ulitował się nad
Bhiszmą. W tym epizodzie powinniśmy zrozumieć kontekst, w którym modlił
się Bhiszma. Całkiem naturalne jest, że modlimy się do Boga o ratunek,
gdy ktoś nadchodzi, by nas skrzywdzić. Trzeba wiedzieć, że Bhiszma nie
uznawał żadnej innej postaci Boga. Jedynym Bogiem dla niego był
zbliżający się Kriszna. Dlatego też właśnie jego prosił o ratunek.
Musimy zauważyć jedność Boga, do którego modlił się Bhiszma. Moce
boskości może zrozumieć tylko boskość i tylko ona może nad nimi panować.
Nikt inny nie może ani ich zrozumieć, ani nad nimi panować. Aspekt
brahmana jest tym, co posiada takie boskie moce, nad którymi może
zapanować tylko boska moc. Aspekty brahmana, które pozwalają nam
urzeczywistniać jedność boskości to aspekty zawarte w triadzie Ida,
Saraswati i Bharati. Są to trzy formy, które chronią i dają zadowolenie
całemu światu. Nieszczęsne jest to, że myślimy, iż słowo Bharati, które
niesie tak ogromne znaczenie, pochodzi od imienia jakiegoś króla i że
nie ma wedyjskiego pochodzenia. Jest to słowo wedyjskie. Nie wywodzi się
od żadnego króla czy kraju. W naszych Wedach znajdziemy wiele słów,
które opisują aspekt Bharaty i dają wykładnię wielkości Bharaty.
* * * * *
tłum.: Kazimierz Borkowski
red. Izabela Szaniawska
Źródło: www.sssbpt.info/english/sum1974p2
1 Bhiszma - syn króla Śantanu i Gangi. W wielkiej wojnie Mahabharaty opowiedział się po stronie synów Dhritarasztry przeciw synom Pandu. Znany był ze swej wstrzemięźliwości, mądrości, męstwa i wierności danemu przez siebie słowu.